Mężczyzna odpowiada za podrobienie 82 banknotów stuzłotowych i przygotowania do podrobienia kolejnych 528. O fałszerstwo został oskarżony także Ireneusz M.
Wszystkich zamieszanych w proceder jest osiem osób. Są wśród nich trzy młode kobiety, które – według śledczych – wprowadzały banknoty do obiegu, miały płacić nimi za zakupy, oraz Michał K., który woził oskarżonych na spotkania, w miejsca produkcji banknotów, brał udział w wynajęciu dla nich mieszkań.
Czworo oskarżonych o wprowadzanie pieniędzy do obiegu przyznało się do winy i złożyło wnioski o dobrowolne poddanie się karze. Takie wnioski - opiewające na kary od roku do półtora roku więzienia w zawieszeniu na 3 lub 4 lata oraz grzywny – wraz z aktem oskarżenia trafiły do sądu i zostały wyłączone do odrębnego rozpoznania.
Zdzisław N. w środę przed sądem przyznał się do winy i powiedział, że to on namówił Ireneusza M. do produkcji fałszywek. Początkowo współpracowali przy produkcji urn na prochy zmarłych, według opracowanej przez niego technologii. "Matejko" szczegółowo opisał przed sądem, że na wydrukach komputerowych ręcznie nanosił zabezpieczenia, takie jak znak wodny, pasek zabezpieczający, a następnie, po kolejnych wydrukach - złotą rozetę i inne szczegóły.
- Wystarczało to, żeby oszukać przeciętnego człowieka - stwierdził N. Przyznał, że sam bał się rozprowadzać te banknoty, więc zajmowali się tym inni.