Robert Raczyński: Kukiz to partner nieobliczalny

Nie mamy czasu oglądać się na Pawła – mówi prezydent Lubina

Aktualizacja: 22.07.2015 15:01 Publikacja: 21.07.2015 21:10

Robert Raczyński: Kukiz to partner nieobliczalny

Foto: EAST NEWS

Rz: Paweł Kukiz prowadzi operację polityczną, która polega na odcinaniu się od większości ludzi, którzy byli z nim związani w kampanii wyborczej. Pan stał się symbolem tej akcji.

Robert Raczyński, prezydent Lubina, jeden z architektów kampanii prezydenckiej muzyka
: Mogę się tylko domyślać, że to taki średniowieczny model uprawiania polityki – wycinanie dawnych sojuszników, żeby nie stwarzali problemów. Paweł nie zdał egzaminu jako lider. Nie rozumie, że mamy XXI w., a polityka polega na dialogu. Choć w sumie to powinienem Pawłowi podziękować. Odkąd zaczął mnie obrażać, wszyscy się zaczęli interesować, kim jestem.

Cofnijmy się w czasie. Jest jesień 2014 r. Kierowana przez pana koalicja samorządowa Bezpartyjni Samorządowcy rozstaje się z prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem, który wybrał współpracę z PO. Składacie Kukizowi propozycję kandydowania na prezydenta miasta przeciw Dutkiewiczowi. On się nie zgadza, ale startuje do sejmiku i uzyskuje najlepszy rezultat na waszej liście. Jakie były wcześniej związki Kukiza z waszym środowiskiem?

Znał się z ludźmi, którzy startowali z naszych list, szczególnie z Patrykiem Wildem oraz Patrykiem Hałaczkiewiczem z Ruchu JOW. To oni przyprowadzili Pawła Kukiza – i to był strzał w dziesiątkę. On stał się lokomotywą, twarzą naszego projektu, ale model polityczny budowaliśmy my.

Już wtedy pojawiły się pomysły, że Kukiz powinien wystartować w wyborach prezydenckich, a potem stworzyć listę na wybory do Sejmu?

Tak, myśleliśmy tak od początku. Uznaliśmy, że sekwencja wyborów układa się idealnie dla wykreowania nowego projektu politycznego. Początkowo Paweł był trochę wystraszony. Bał się, że skończy jak Jan Pietrzak – dostanie 1 proc. i się ośmieszy. Rozumiałem te obawy. Próbując wejść do ogólnopolskiej polityki, ryzykował, że utonie, tracąc nazwisko i dorobek wielu lat pracy estradowej. Przekonywałem go jednak, że to jest niemożliwe i że przekroczy 15 proc.

Jak mógł pan go przekonywać, skoro – jak twierdzi Kukiz – widzieliście się trzy czy cztery razy w życiu.

Tyle że to były długie, kilkugodzinne rozmowy. Sądziłem, że faceci po 50. – którzy mają podobne życiorysy i podobne obawy, że ich dzieci wyjadą – nie muszą codziennie ze sobą rozmawiać, żeby się porozumieć. Zresztą moi współpracownicy spotykali się z Pawłem Kukizem raz, dwa razy w tygodniu. Za ich pośrednictwem mieliśmy regularny kontakt.

Kiedy zapadła decyzja, że Kukiz będzie startował?

Tuż przed świętami Bożego Narodzenia.

Pojawiły się kłopoty z podpisami – trzeba ich co najmniej 100 tys. Śląsko-Dąbrowska „Solidarność" nie dostarczyła tyle, na ile liczył Kukiz. Jego start stanął pod znakiem zapytania.

„S" przyniosła 6 tys., a miała zebrać dziesięć razy tyle. Intensywnie się włączyliśmy, podobnie Ruch JOW. My mieliśmy duże doświadczenie, jeśli chodzi o zbieranie podpisów. A JOW miał struktury w całym kraju.

Proszę pamiętać, że nazwiska telewizyjne – Wanda Nowicka czy Anna Grodzka Grodzka – nie zebrały podpisów. A Paweł zebrał ponad ćwierć miliona. Bez naszej pomocy byłby z tym duży problem.

Jak wyglądała ta kampania od strony finansowej?

Koszty naprawdę nie były duże – około pół miliona. Większość datków pochodziła od zwyczajnych ludzi, były naprawdę drobne. Wpłaty powyżej 10 tys. były trzy czy cztery.

W tym od pana i pana żony.

Tak. Cały sztab, w tym pełnomocnik finansowy, był z Lubina. Dlatego teraz to my będziemy rozliczać kampanię Pawła przed PKW. I my zostaniemy ukarani, jeśli zostały popełnione błędy. Ja w sztabie nie byłem, ale 10 maja stałem z Pawłem na scenie jako lider jednej ze wspierających go grup. Było fajnie, estradowo. Dwa dni po pierwszej turze spotkaliśmy się u niego w domu. I nakreśliliśmy dalszy plan: nazwa nowego ugrupowania, program, konwencja w Lubinie i start w wyborach.

Już było rozpisane referendum w sprawie okręgów jednomandatowych. Myśleliśmy podobnie – budujemy komitety referendalne, które płynnie przejdą w strukturę na wybory. Decyzja była wspólna: budujemy formację polityczną. Byliśmy też zgodni, że programowo trzeba iść w kierunku zmniejszenia biurokracji, bo ona wszystkich w Polsce wykańcza. Likwidacja powiatów, emerytury obywatelskie, zniesienie przywilejów władzy – to był nasz kierunek.

Jak dawna Platforma.

Tyle że PO tego nie zrealizowała. Kukiz od początku się podpisywał pod takimi pomysłami.

Do konwencji w Lubinie doszło miesiąc po wyborach. Ale już bez was. Kukiz oznajmił, że żadnego programu nie ogłosi, bo programy polityczne to oszustwo.

Ta konwencja to była kompletna klapa. Ja się w ogóle w nią nie zaangażowałem, uznałem, że trzeba się powoli wycofywać z tego projektu, bo Paweł zaczął mnie obrażać.

Ale Kukiz atakuje nie tylko pana, także swoich dawnych sztabowców.

Naprawdę nie wiem, czy w jego otoczeniu są jeszcze jacyś ludzie z kampanii prezydenckiej. Wystarczy wziąć zdjęcie z wieczoru wyborczego i zobaczyć, kogo już nie ma. To jak w ZSRR w komunistycznej partii – trwa wycinanie niewygodnych towarzyszy ze starych zdjęć.

Kim są nowi ludzie w jego otoczeniu? Choćby ci pełnomocnicy do tworzenia struktur nowego ugrupowania.

Nie poznałem ich w pracy, bo nie brali udziału w kampanii.

Kukiz sugeruje, że z wami jest coś nie tak. Że chcieliście się na jego plecach dostać do Sejmu.

Ale co to za zarzut? Przecież od początku takie było założenie – i Paweł się na to zgadzał.

Pojawiają się informacje, że w otoczeniu Kukiza obawy budziła pańska znajomość z Grzegorzem Schetyną. Znacie się od czasu studiów, to już kilkadziesiąt lat.

Trudno, żeby prezydent Lubina nie miał kontaktów z liderem listy wyborczej rządzącej partii na swym terenie. Ale nigdy nie było współpracy politycznej. Tych teorii spiskowych obawialiśmy się i ja, i Grzesiek. Zresztą proszę zwrócić uwagę, że pozytywnie o Schetynie wyraża się Kukiz, a nie ja. To Paweł mówi, że z PO można rozmawiać, pod warunkiem że na jej czele będzie Schetyna.

Zdecydowaliście się startować w wyborach samodzielnie, bez Kukiza. Bez jego twarzy trudno wam będzie powalczyć o dobry wynik. Czy wasz start nie jest tylko po to, by mu zaszkodzić?

Musimy powiedzieć jednoznacznie, że rozstajemy się z Pawłem, bo ciągle jesteśmy przez niego obrażani. Na współpracy z nim straciliśmy pół roku. Gdyby nam Paweł powiedział jesienią zeszłego roku, że nie widzi przyszłości z nami, może byśmy promowali kogoś innego.

Tak naprawdę to on odszedł od nas. Odszedł od idei bezpartyjności, a poszedł na współpracę z marginalnymi partiami, takimi jak Ruch Narodowy czy Kongres Nowej Prawicy.

Paweł nie jest obliczalnym partnerem politycznym. Może byliśmy naiwni, a może mało spostrzegawczy.

Czym wy chcecie się od niego odróżnić? Siłą rzeczy wasze postulaty będą częściowo zbieżne.

My mamy program, ten, który kiedyś popierał Kukiz. Mówimy: zlikwidujemy 2000 urzędów, ograniczymy przywileje władzy, wprowadzimy emerytury obywatelskie. Przykład: od pięciu, sześciu lat każdy minister edukacji mówi, że trzeba coś zrobić z rocznymi płatnymi urlopami nauczycieli. Mnie to statystycznie kosztuje półtorej szkoły rocznie, bo tylu nauczycieli bierze urlopy!

Widzi pan w tej chwili partię, która chciałaby z wami wprowadzać takie zmiany? Ja nie.

Sprawdziłem, co chcą zlikwidować partie polityczne. W PiS nie znalazłem niczego – jest tylko zapowiedź, co będzie wzmocnione i rozbudowane. Już zaczynam się bać.

Na kogo pan głosował w drugiej turze wyborów prezydenckich?

Na Dudę. Nie oceniałem go merytorycznie. Głosowałem na zmianę. Bo PO nie zmieni niczego. Przez lata jej ludzie obsiedli wszelkie możliwe instytucje. No i ten styl jej rządów... To, że się chłopaki nagrywają – takie czasy. Ale że wszyscy w tej samej knajpie się spotykają? Ile jest knajp w Warszawie? Kilkaset? A oni akurat muszą się spotykać w tej jednej, bo jest „modna". Małość, pycha, próżność. Nas tam na dole to przeraża.

Z mojego punktu widzenia nie ma dobrego ugrupowania do rządzenia Polską. Tym bardziej musimy startować. Szkoda, że bez Pawła, bo był politycznym samorodkiem wiarygodnym dla ludzi, bo mówił ich językiem.

Słyszałem o pomysłach mediacji z Kukizem przez jego żonę...

Pani Małgorzata jest największą wartością środowiska Pawła Kukiza. To wspaniała kobieta, prawdziwa perła. Gdy w kampanii moi ludzie nie mogli się dogadać z Pawłem, to ona nam pomagała. Gdyby do wyborów był jeszcze rok, to moglibyśmy poczekać. Może by się opamiętał, może pani Małgorzata by się włączyła. Ale do wyborów zostały trzy miesiące. Nie mamy czasu oglądać się na Pawła.

—rozmawiał Andrzej Stankiewicz

Kraj
Relacje, które rozwijają biznes. Co daje networking na Infoshare 2025?
Kraj
Tysiąc lat i ani jednej idei. Uśmiechnięta Polska nadal poszukuje patriotyzmu
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Kraj
Jak będzie wyglądać rocznica koronacji Chrobrego? Czołgi na ulicach stolicy
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Kraj
Walka z ogniem w Biebrzańskim Parku Narodowym. „Pożar nie jest opanowany”