Poznań. Sąd chce odebrać dzieci rodzinie

Europoseł PiS pisze do prokuratora generalnego i rzecznika praw dziecka, by przyjrzeli się sprawie rodziny z Poznania, której sąd chce odebrać kolejne dziecko

Aktualizacja: 07.01.2011 21:28 Publikacja: 07.01.2011 18:46

Poznań. Sąd chce odebrać dzieci rodzinie

Foto: copyright PhotoXpress.com

[link=http://www.rp.pl/artykul/17,590063_Poznanska-wojna--o-odbieranie-dzieci.html" "target=_blank]W piątek "Rz" opisała historię pary[/link], której sąd odbiera kolejne dzieci. Powód: rodzice żyją z dala od społeczeństwa – nie pracują, odmawiają przyjęcia pomocy, w ich mieszkaniu brakuje podłóg, wody, toalety (co udało się stwierdzić po przymusowym wejściu do domu), a to zagraża bezpieczeństwu dzieci. Pracownicy socjalni przyznają, że para nie nadużywa alkoholu, a w rodzinie nie ma przemocy.

Kobieta właśnie urodziła syna, który lada dzień też zostanie jej zabrany – wnioskuje o to sąd. I argumentuje: rodzina jest niewydolna wychowawczo.

Rodziców wziął w obronę dr Tomasz Sioda, ordynator oddziału noworodkowego Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu. "Może rodzinę należałoby po prostu zostawić w spokoju" – sugerował w piśmie do sądu.

Na publikację zareagował Janusz Wojciechowski, europoseł PiS. – Wysłałem w tej sprawie pisma do prokuratora generalnego i rzecznika praw dziecka. Warto zbadać, czy sąd nie nadużył władzy – mówi "Rz". Jego zdaniem dzieci w Polsce odbierane są zbyt łatwo. – Formułę o obniżonych zdolnościach wychowawczych traktuje się niczym wytrych. Potrzebne są zmiany w prawie – podkreśla. – Nie można ingerować w życie rodziny tylko z powodu biedy. Według europosła przepisy powinny pozwalać na odbieranie dzieci tylko wtedy, gdy w rodzinie dochodzi do przemocy.

W podobnym tonie wypowiada się Karolina Elbanowska ze Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców. – Abstrahując już od tego konkretnego przypadku: ileż ludzi w Polsce nie ma pracy, ileż żyje w biedzie, są też tacy, którzy decydują, że ich dzieci nie będą szczepione. Czy to oznacza, że należy je odebrać? – pyta. – Problem jest poważny, a państwo mnoży kontrowersyjne przepisy. Wystarczy spojrzeć na znowelizowaną ostatnio ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Daje urzędnikowi ogromną władzę. Sam może zdecydować o odebraniu dziecka. A bywa, że czyni tak "na wszelki wypadek".

Nastroje tonuje Antoni Szymański, socjolog rodziny, do niedawna senator PiS i przewodniczący Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. – Nie znam opisanego przez "Rz" przypadku. Ale rodzi się tu pytanie, czy rodzice mogą żyć tak, jak im się podoba. Myślę, że nie do końca, zwłaszcza gdy ma to wpływ na to, jakie warunki życiowe zapewniają dzieciom. Choć oczywiście granica jest bardzo trudna do wyznaczenia. Z praktyki wiem jednak, że decyzja o odebraniu dzieci jest niezwykle dramatyczna i trudno wyobrazić sobie, by ktoś podejmował ją na podstawie słabych przesłanek – podkreśla.

Niewykluczone, że opisaną przez nas sprawą zajmie się też rzecznik praw obywatelskich. Decyzja zapadnie w przyszłym tygodniu.

Kraj
Tysiąc lat i ani jednej idei. Uśmiechnięta Polska nadal poszukuje patriotyzmu
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Kraj
Jak będzie wyglądać rocznica koronacji Chrobrego? Czołgi na ulicach stolicy
Kraj
Walka z ogniem w Biebrzańskim Parku Narodowym. „Pożar nie jest opanowany”
Kraj
Ministerstwo uruchomiło usługę o wulgarnym akronimie. Prof. Bralczyk: To niepoważne