Śledczy z Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu od kilku miesięcy badają tzw. aferę wyciągową, którą "Rz" ujawniła w styczniu 2010 r. Chodzi o nieuprawnioną budowę wyciągu narciarskiego w Zieleńcu. Wyciąg ruszył kilka miesięcy przed tym, nim Winterpol, firma rodziny Ryszarda Sobiesiaka, mógł formalnie zacząć starania o zezwolenie na wycinkę lasu należącego do Lasów Państwowych (ok. pół hektara) i ubiegać się o pozwolenie na budowę.
Ale dyrektor dolnośląskich Lasów Państwowych Wojciech A. zamiast zawiadomić policję i nadzór budowlany bądź nakazać to nadleśniczemu, polecił mu zawrzeć umowę z Winterpolem "o bezumowne korzystaniu z gruntów Lasów Państwowych".
Zdaniem prokuratury zablokowało to nadzorowi budowlanemu możliwość zareagowania na samowolę budowlaną, a organom ścigania wyjaśnienie sprawy pozwolenia na budowę, które Winterpol uzyskał dzięki poświadczeniu nieprawdy. Wiceprezesi firmy Józef K. i syn Ryszarda Sobiesiaka oświadczyli bowiem, że Winterpol dysponuje prawem do gruntów, które dostał kilka miesięcy później.
A. zarzuty usłyszał w zeszłym tygodniu. Grozi mu do dziesięciu lat więzienia.
Z rozmów nagranych przez CBA (badając aferę wyciągową, biuro wpadło na trop afery hazardowej) wynika, że były szef Klubu PO bardzo interesował się inwestycją. O dyrektorze Lasów Państwowych Wojciechu A. Zbigniew Chlebowski mówił Sobiesiakowi, że "melduje mu na bieżąco", co się dzieje w sprawie wyciągu w Zieleńcu. Niejasna jest też rola byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego. Jak wynika ze stenogramów CBA, miał pomagać w przyspieszeniu korzystnej dla Sobiesiaka decyzji Ministerstwa Środowiska o wylesieniu gruntów pod wyciąg.