– W polskiej polityce nie ma miejsca dla więcej niż jednej Samoobrony – mówi „Rz“ mecenas Henryk Dzido, adwokat zmarłego w piątek wieloletniego szefa Samoobrony Andrzeja Leppera i niegdyś aktywny działacz tej partii.
Chce reaktywować dawną Samoobronę, która od 2007 r. zaczęła tracić na politycznym znaczeniu. Z szeregów partii odchodzili kolejni działacze. Angażowali się w tworzenie coraz to nowych mutacji Samoobrony. Powstały wówczas m.in. Samoobrona Patriotyczna, Samoobrona Ruch Społeczny, Ruch Ludowo-Narodowy czy Partia Regionów.
– Czas refleksji, jaki teraz mamy, znakomicie nadaje się do pojednania – uważa Dzido. Twierdzi też, że przez miniony weekend odebrał mnóstwo telefonów od byłych działaczy z całego kraju. – To armia ludzi z ogromnym potencjałem, która znów chce działać pod wspólnym szyldem – przekonuje.
– Trzeba zjednoczyć starą gwardię – mówi Sławomir Izdebski, były senator Samoobrony z Siedlec, który namawia dawnych działaczy do powrotu do polityki.
Szyki przed pogrzebem Leppera zwierają też jego dawni współpracownicy na Lubelszczyźnie. – Mój telefon bez przerwy dzwoni. Ludzie mają mnóstwo pomysłów na nową jakość Samoobrony – przekonuje jeden z byłych liderów partii w tym regionie.