Na początku ubiegłego roku, gdy Polska nowelizowała ustawę o IPN zakładającą karanie za obarczanie Polski współodpowiedzialnością za Holokaust, Yair Lapid ostro skrytykował te zmiany.
"Całkowicie potępiam nowe polskie prawo, które próbuje zaprzeczyć polskiemu współudziałowi w Holokauście. Został on wymyślony w Niemczech, ale setki tysięcy Żydów zostały zamordowane bez spotkania z niemieckim żołnierzem. Były polskie obozy śmierci i żadne prawo tego nie może zmienić" - napisał wówczas Lapid.
Nowelizacja ustawy o IPN spowodowała poważny zgrzyt nie tylko w stosunkach Polska-Izrael, ale także nieprzychylne reakcje w USA i krajach Europy.
W efekcie premierzy Morawiecki i Netanjahu wydali wspólne oświadczenie, w którym deklarują: "Zawsze byliśmy zgodni, że sformułowania „polskie obozy koncentracyjne / polskie obozy śmierci" są rażąco błędne i pomniejszają odpowiedzialność Niemców za tworzenie tych obozów", a rząd PiS usunął z ustawy najbardziej kontrowersyjne przepisy dotyczące sankcji karnych.
Nie zapobiegło to jednak późniejszym zgrzytom na linii Polska-Izrael. Na początku 2019 roku wiceminister spraw zagranicznych mówił o "antysemityzmie Polaków wyssanym z mlekiem matki", a wypowiedź ta spowodowała, że premier Morawiecki odwołał swoją wizytę w Jerozolimie na szczycie Grupy Wyszehradzkiej.