1046 lat temu, 22 września 967 roku, stoczona została bitwa Mieszka I z Wichmanem i Wolinianami, zakończona zwycięstwem Polan. Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej", z dodatku "Władcy Polski"
Już w 967 roku Wichman razem z Wolinianami najechał ziemie Mieszka. Ten, posiłkowany przez swego teścia Bolesława, w walnej bitwie rozbił przeciwnika. Sam Wichman próbował uciec z pola, lecz zginął w czasie odwrotu. Mieszko przesłał cesarzowi Ottonowi wiadomość o śmierci Wichmana oraz jego osobistą broń. Zwycięstwo to dało księciu Polan nie tylko wdzięczność cesarza za wyeliminowanie niebezpiecznego wichrzyciela, ale również bardziej wymierne korzyści: ziemie położone u ujścia Odry. Najprawdopodobniej Mieszkowi udało się ten obszar jedynie zhołdować.
W jednej z wersji legendy o św. Wojciechu pojawia się informacja, że Mieszko oddał swoją córkę za żonę księciu pomorskiemu, który wcześniej z własnej woli został w Polsce obmyty wodą chrztu świętego. Nie możemy wykluczyć, że wydarzenie to miało miejsce. W swej kronice Gall Anonim wspomina, że częstokroć wprawdzie naczelnicy ich [tj. Pomorzan] pobici przez księcia polskiego szukali ocalenia w chrzcie, lecz znów zebrawszy siły wyrzekali się wiary chrześcijańskiej i na nowo wszczynali wojnę przeciw chrześcijanom.
W 972 roku ziemie państwa Polan najechał Hodon, następca Geronana urzędzie margrabiego Marchii Wschodniej. Według kroniki Thietmara uczynił to nie tylko bez zgody cesarza, lecz wbrew jego woli. Nie wiemy, czym atak był spowodowany. Być może najazd miał charakter prewencyjny - marchia nie była zainteresowana dalszym rozwojem tuż za swą wschodnią granicą silnego konkurenta do władania obszarem położonym po obu brzegach Odry.
Hodon wyruszył z Magdeburga, kierując się na północny wschód. Szacuje się, że dysponował nie więcej niż trzema tysiącami zbrojnych, z czego około 1000 - 1300 to konni rycerze niemieccy. Resztę stanowiła piechota, rekrutująca się przede wszystkim z plemion słowiańskich poddanych władzy cesarza. Tak wielka koncentracja wojsk nad granicą nie umknęła uwadze Mieszka. Dawało to mu czas na przygotowanie się do obrony.