„Na amnestię zasługuje tylko ten sprawca, który wykaże się właściwą postawą wobec wartości społecznych" – taka idea, jak czytamy w uzasadnieniu poselskiego projektu Ustawy o amnestii z 1989 r., przyświecała jego autorom. Jednak w kontekście kończącego właśnie karę za poczwórne zabójstwo Mariusza Trynkiewicza trudno dziś uznać, że została spełniona. Trynkiewicz, który 11 lutego ma wyjść z więzienia, wolność zawdzięcza posłom, którym ćwierć wieku temu zabrakło wyobraźni, a później woli, by skutecznie temu zapobiec.
– Ten odrażający morderca na skutek zbiegu okoliczności nie zawisł na szubienicy ani nie ma dożywocia. Zamiana kary śmierci na 25 lat więzienia była błędem – bije się w piersi poseł Stefan Niesiołowski.
Państwo zbyt surowe
„Rz" dotarła do archiwalnych dokumentów ukazujących, jak tworzono ustawę. Uchwalono ją w gorącym politycznie okresie – władza PRL chciała pokazać, że nie jest już reżimowa, ale demokratyczna, a pierwszy kontraktowy Sejm, że faktycznie może wpłynąć na losy kraju.
Projekt liczył trzy strony. W sierpniu 1989 r. skierowała go do marszałka Sejmu PRL Mikołaja Kozakiewicza grupa 24 posłów – późniejszej Unii Demokratycznej (m.in. Barbara Labuda, Józefa Hennelowa, Jerzy Osiatyński, Jacek Kuroń i Jan Rokita wyznaczony do reprezentowania posłów w pracach) oraz OKP (m.in. Janusz Steinhoff, późniejszy wicepremier i Andrzej Kern – wicemarszałek Sejmu).
Projekt przewiduje całkowitą amnestię za przestępstwa skarbowe i skazanych do 2 lat więzienia. Łagodzi też kary za najcięższe przestępstwa, w tym zbrodnie – o połowę m.in. za zabójstwa wobec skazanych na 10 i 15 lat więzienia (potem w efekcie uzgodnień m.in. z Senatem i ministrem sprawiedliwości Aleksandrem Bentkowskim te progi złagodzenia kary zostaną podniesione – do 1/4 za zabójstwo i 1/3 dla skazanych na 10 i 15 lat). W projekcie ani w autopoprawce kluczowy artykuł 7. mówiący, że „kara śmierci zostaje zamieniona na karę 25 lat pozbawienia wolności", nie zmienia się. Nikt nie szuka innego rozwiązania.