Najwyższa Izba Kontroli znów weszła do Elewarru, zbożowej spółki, która w 2012 r. zatrzęsła koalicją PO–PSL. Co zastała? Nieprawidłowości w wynagrodzeniach i brak nadzoru właściciela – wynika z raportu Izby, który poznała „Rzeczpospolita".
NIK uznała, że patologii jest tak dużo, iż po raz pierwszy w swojej historii musi wystąpić o likwidację skontrolowanej spółki.
Wyjazd do Emiratów
O Elewarze było głośno w 2012 r., gdy ujawniono nagranie rozmowy byłego prezesa Agencji Rynku Rolnego Władysława Łukasika z szefem kółek rolniczych Władysławem Serafinem. Obaj byli wpływowymi działaczami PSL. Wyszły na jaw patologie: nepotyzm, zagraniczne podróże zarządu Elewarru i astronomiczne premie, jakie otrzymywały władze spółki, naruszając ustawę kominową. Finałem była dymisja ówczesnego ministra rolnictwa Marka Sawickiego (PSL).
Elewarr, należący w całości do Agencji Rynku Rolnego (ARR), robi biznes głównie na państwowych rezerwach zbóż, które przechowuje. Przeprowadzona w 2011 r., przed aferą, kontrola NIK ujawniła, że Andrzej Śmietanko i inne osoby zarządzające wtedy spółką wypłaciły sobie w ciągu dwóch lat (2008–2010) aż 1,4 mln zł premii – nienależnych, bo ponad limity dozwolone w ustawie kominowej. NIK orzekła, że premie powinny być zwrócone, co miał wyegzekwować prezes ARR.