Co się naprawdę stało w Sokółce

Czy hostia zamieniła się w ciało? Nieformalne badania rodzą wątpliwości. Kolejnych arcybiskup już nie chce

Aktualizacja: 27.10.2009 07:14 Publikacja: 27.10.2009 01:14

Parafianie z kościoła w Sokółce są podzieleni w opiniach. Część to sceptycy, ale są i tacy, którzy n

Parafianie z kościoła w Sokółce są podzieleni w opiniach. Część to sceptycy, ale są i tacy, którzy nie mają wątpliwości, że zdarzył się cud. – Uwierzyłam w momencie, kiedy się dowiedziałam, co zaszło w kościele – mówi „Rz“ starsza kobieta z różańcem w dłoni bogusław (fot: florian skok)

Foto: Rzeczpospolita

– Może coś ta nasza Sokółka warta u Boga, skoro takie cuda nam serwuje – zastanawia się Maria Radecka, która niedaleko podlaskiego miasteczka prowadzi kuchnię tatarską.

– Może to sygnał, że coś w Sokółce jest nie tak i trzeba się zastanowić nad swoim życiem, relacjami z bliźnimi – zastanawia się Krystyna Andrzejewska, dyrektor Sokólskiego Ośrodka Kultury.

– Może coś jest ze mną nie tak, ale machlojką tu pachnie – podejrzewa pan Stanisław, rencista.

[srodtytul]Odkrycie proboszcza[/srodtytul]

12 października 2008 roku, miejscowy kościół pw. św. Antoniego Padewskiego. Księdzu udzielającemu komunii wypada z puszki komunikant. Duchowny podnosi go dyskretnie i wkłada do naczynia liturgicznego z wodą – zgodnie z kościelnymi procedurami upuszczony komunikant nie może być ponownie użyty ani wyrzucony, należy go rozpuścić w wodzie, którą przelewa się później do specjalnego naczynia – pisciny. Przez nie woda ta wsiąka w ziemię.

Po mszy w Sokółce naczynie na tydzień trafiło do sejfu w zakrystii. W kolejną niedzielę proboszcz Stanisław Gniedziejko ze zdumieniem odkrył, że zanurzony w wodzie komunikant nie tylko się nie rozpuścił, ale pojawiła się na nim plama przypominająca krew.

– Takiego doświadczenia się nie zapomina. To wielkie przeżycie – wzdycha dziś ksiądz Gniedziejko. Ale o szczegółach wydarzeń sprzed roku nie chce rozmawiać. Odsyła do oficjalnego komunikatu białostockiej kurii metropolitalnej.

Ks. Andrzej Kakareko, kanclerz kurii, opisuje w nim kalendarium związane z niecodziennym wydarzeniem. Wynika z niego, że dziesięć dni po odkryciu proboszcza naczynie przeniesiono na plebanię, a następnego dnia komunikant „wyjęto z wody i położono na korporale w tabernakulum”.

O tym, co dokładnie działo się przez kolejne dwa miesiące, kanclerz nie informuje. Podaje tylko, że na początku stycznia tego roku z komunikantu pobrano próbkę, którą zbadało dwoje profesorów patomorfologów z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Kuria informuje, że specjaliści wydają zgodne orzeczenie, iż „przysłany do oceny materiał (...) wskazuje na tkankę mięśnia sercowego, a przynajmniej ze wszystkich tkanek żywych organizmu najbardziej ją przypomina”.

W marcu metropolita białostocki arcybiskup Edward Ozorowski powołuje komisję kościelną do zbadania zjawisk eucharystycznych w Sokółce. Werdykt: komunikant, z którego została pobrana próbka do ekspertyzy, jest tym samym, który został przeniesiony z zakrystii do tabernakulum w kaplicy na plebanii, ingerencji osób postronnych nie stwierdzono, a akta sprawy przekazano do nuncjatury apostolskiej w Warszawie.

[srodtytul]Mięsień sercowy czy szkieletowy[/srodtytul]

Patomorfolodzy, o których badaniach informuje kuria, to prof. Maria Sobaniec-Łotowska z Zakładu Patomorfologii Lekarskiej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku oraz prof. Stanisław Sulkowski z tego samego uniwersytetu.

– Sobaniec-Łotowska to zaufany człowiek arcybiskupa Ozorowskiego – mówi jeden z pracowników zakładu. Brała udział w zamknięciu procesu beatyfikacyjnego księdza Michała Sopoćki, stawała w obronie o. Tadeusza Rydzyka i Radia Maryja, apelowała o moratorium na wykonywanie aborcji.

Sama z „Rz” rozmawia niechętnie. – Obowiązuje mnie ścisła tajemnica – tłumaczy i odsyła do komunikatu kurii.

Jej przełożony, kierownik Zakładu Patomorfologii Lekarskiej prof. Lech Chyczewski mówi, że badanie wykonano w Akademickim Ośrodku Diagnostyki Patomorfologicznej, który prowadzi działalność na bazie Zakładu Patomorfologii Lekarskiej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

Prof. Chyczewski zaznacza też, że próbkę z Sokółki przebadano nieformalnie. Pismo z kurii nie było bowiem adresowane ani do kierownictwa ośrodka, ani do zakładu, tylko bezpośrednio do prof. Sobaniec-Łotowskiej. – Zwróciłem, w służbowej formie, uwagę pani profesor, że postąpiła nagannie – dodaje Chyczewski.

Jakie badanie wykonał prof. Sulkowski? Dokładnie nie wiadomo. Sam enigmatycznie odpowiada, że wchodziło ono w zakres specjalności, którą reprezentuje. I – tak jak Sobaniec--Łotowska – odsyła do komunikatu kurii.

Jak tłumaczy prof. Chyczewski, Sobaniec-Łotowska przeprowadziła najprostsze badanie histopatologiczne, które pozwala określić, z jaką tkanką ma się do czynienia, ale w żadnym razie nie przesądza, czy pochodzi ona od człowieka. Można dzięki niemu stwierdzić jednak, czy badany materiał to mięsień ssaka. – Po ułożeniu jąder we włóknie wiadomo też, czy to mięsień sercowy (jądra ułożone centralnie) czy szkieletowy (jądra ułożone obwodowo) – objaśnia.

Informacje przekazane przez kurię przesądzają, że w Sokółce znaleziono mięsień serca.

Jednak prof. Lech Chyczewski ma wątpliwości, czy tak rzeczywiście było. A nabrał ich po rozmowie z prof. Sulkowskim.

– Z tego, co mówił, nie wynikało jednoznacznie, że jądra rozmieszczone były centralnie – opowiada kierownik Zakładu Patomorfologii Lekarskiej. – Powiedziałbym nawet, że to, co usłyszałem od prof. Sulkowskiego, wskazywało, iż mamy do czynienia raczej z mięśniem szkieletowym. Może gdybym widział ten materiał, nie miałbym takich wątpliwości.

– Nie spotkałem się z taką opinią i nie przypuszczam, aby ktokolwiek mógł w sposób odpowiedzialny takie opinie formułować jedynie na podstawie luźnych wypowiedzi osób trzecich, bez osobistego wykonania stosownych badań, a przynajmniej możliwości oceny zabezpieczonej dokumentacji – odpowiada prof. Sulkowski.

Nie chce jednak powiedzieć, jak ułożone były jądra we włóknie badanej przez niego tkanki. – Tego typu pytania leżą w kompetencji stosownej komisji badającej sprawę cudu – ucina rozmowę.

Prof. Sobaniec-Łotowska: – Nikt się do mnie nie zgłosił i nie informował o takich wątpliwościach.

Prof. Lech Chyczewski twierdzi, że nie przekazał swoich spostrzeżeń prof. Sobaniec-Łotowskiej, bo jest to osoba „bardzo emocjonalnie zaangażowana w tę sprawę”. – Taka rozmowa z merytorycznych torów bardzo szybko wykroczyłaby poza merytoryczne – argumentuje kierownik.

Arcybiskup: musimy uszanować świętość

Prof. Chyczewski zdradza, że proponował abp. Ozorowskiemu przeprowadzenie szczegółowych badań molekularnych materiału z kościoła w Sokółce.

Gotowość do ich wykonania zgłosił Zakład Medycyny Sądowej w Bydgoszczy. – Z ciekawości naukowej – mówi jego kierownik prof. Karol Śliwka.

Badanie DNA precyzyjnie wskazałoby, czy tkanka, która została przebadana, jest ludzka czy zwierzęca i czy to materiał męski czy żeński. – Z dużą dozą prawdopodobieństwa określilibyśmy, z jakiego rejonu świata pochodzi. Rozwialibyśmy wszelkie wątpliwości – zapewnia prof. Śliwka.

Prof. Chyczewski: – Arcybiskup nie był zainteresowany przeprowadzeniem takich badań. Usłyszałem, że skoro zachodzi okoliczność cudownego pochodzenia tego materiału, to nie należy już tego męczyć.

Prof. Śliwka: – Kościół ma swoje zasady i interesy. Nic na siłę.

Abp Edward Ozorowski w ubiegłotygodniowym wywiadzie dla tabloidu „Fakt” tłumaczył, że jeśli wydarzenia z Sokółki odmienią serca i dusze ludzi, niepotrzebne są kolejne badania. „Jeśli mamy do czynienia z fragmentem Ciała Chrystusa, to byłoby nawet niewskazane z powodu czci, jaką powinniśmy to Ciało otoczyć. Przypomnę tutaj Mojżesza, któremu przy płonącym krzewie Bóg kazał zdjąć buty, bo stąpał po ziemi świętej. My też w tym przypadku mamy do czynienia ze świętością i musimy to uszanować” – argumentował.

Według ks. prof. Mariana Ruseckiego, przewodniczącego Komitetu Nauk Teologicznych Polskiej Akademii Nauk, arcybiskup pospieszył się z decyzją. – W moim odczuciu i z naukowego punktu widzenia te badania należało prowadzić dalej. Choćby po to, by wytrącić argumenty przeciwnikom, osobom, które podejrzewają manipulację i oszustwo – uważa.

[srodtytul]Śledczy umarzają[/srodtytul]

Po medialnych doniesieniach o cudzie w Sokółce zajmujące się m.in. walką o przestrzeganie praw osób niewierzących Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów złożyło doniesienie do prokuratury. – Jest mało prawdopodobne, że mięsień sercowy, o którym mówi kuria, należy do żydowskiego proroka ukrzyżowanego dwa tysiące lat temu – mówi dr Małgorzata Leśniak, prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Zastrzega, że wiara jest prywatną sprawą każdego człowieka, i nie chce w tę sferę życia ingerować, ale ponieważ pojawiła się informacja o fragmencie ludzkich szczątków, to nasuwa się pytanie: co tam się wydarzyło?

Jej zdaniem prokuratura powinna zbadać, czy w Sokółce nie doszło do zbezczeszczenia zwłok i czy właściciel znalezionych tkanek umarł śmiercią naturalną. A jeśli tkanka jest pochodzenia zwierzęcego, to czy nie ma zagrożenia epidemiologicznego.

Prokuratura Rejonowa w Sokółce ogłosiła wczoraj, że śledztwa nie będzie. – Prowadzący sprawę prokurator nie zgromadził dowodów, które potwierdzałyby zaistnienie przestępstwa – informuje Anatol Pawluczuk, prokurator rejonowy w Sokółce. Szczegółów postępowania nie zdradza.

[srodtytul]Czekają na pielgrzymów[/srodtytul]

W samej Sokółce zdania na temat tego, co wydarzyło się w kościele, są podzielone. Ale już z tego, że o miasteczku zrobiło się głośno, zadowoleni są urzędnicy.

– To promocja, za którą nie płacimy – ocenia Zbigniew Tochwin, sekretarz miejscowego urzędu miasta. – Jeśli zjawisko zostanie uznane za cud, skorzystają na tym wszyscy mieszkańcy. Należy się spodziewać pielgrzymów, dla których będziemy musieli przygotować odpowiednie zaplecze gastronomiczne i noclegowe.

W zajeździe sąsiadującym z kościołem św. Antoniego już zacierają ręce. – Dobrze żyjemy z proboszczem, więc jak coś się wyjaśni, to będziemy mieli u siebie tłumy – cieszy się recepcjonistka.

Pierwsi turyści już się pojawili. Po mieście krąży wieść o góralach, którzy odwiedzili „cudowną parafię”. – Na mszach widać nowe twarze i większe niż dotychczas zainteresowanie naszą parafią – ucina pytanie proboszcz Gniedziejko.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora [mail=t.niespial@rp.pl]t.niespial@rp.pl[/mail]

– Może coś ta nasza Sokółka warta u Boga, skoro takie cuda nam serwuje – zastanawia się Maria Radecka, która niedaleko podlaskiego miasteczka prowadzi kuchnię tatarską.

– Może to sygnał, że coś w Sokółce jest nie tak i trzeba się zastanowić nad swoim życiem, relacjami z bliźnimi – zastanawia się Krystyna Andrzejewska, dyrektor Sokólskiego Ośrodka Kultury.

Pozostało 96% artykułu
Kościół
Mazowieckie: Zwłoki znalezione w mieszkaniu księdza. Duchowny opuścił parafię
Kościół
Biskup Wojciech Osial: Nie chcemy wojny w sprawie religii
Kościół
Emerytura abp. Marka Jędraszewskiego. Czy polski Kościół czeka rewolucja?
Kościół
Tomasz Krzyżak: Watykan nie musi się spieszyć z wyznaczeniem następcy abp. Marka Jędraszewskiego
Materiał Promocyjny
Zarządzenie flotą może być przyjemnością
Kościół
Abp Marek Jędraszewski złożył rezygnację. Kuria: Zgodnie z prawem