Od pięciu lat regularnie pojawia się w Polsce. Jeździ od miasta do miasta i spotyka się z ludźmi. Gdy się modli, zdarzają się rzeczy teoretycznie niemożliwe: ludzie mdleją lub padają na ziemię jak rażeni piorunem, inni wrzeszczą, wyzywając go od najgorszych, kolejni wychodzą z jego spotkań uzdrowieni. Nic dziwnego, że lgną do niego tłumy. W sobotę na Stadionie Narodowym w Warszawie poprowadzi rekolekcje dla prawie 60 tys. osób.
Moc uzdrowienia
– Jestem księdzem, a bycie księdzem to przywilej. Czasami, gdy patrzę na moje grzechy, czuję się rozpieszczany przez Boga, który wciąż mnie zachęca do działania – mówi skromnie o sobie o. John Bashobora*. – Nigdy nie uważałem, że stoję wyżej niż inni kapłani czy inni ludzie. Po prostu budzę się i zajmuję swoją pracą. Ludzie mnie chwalą, często przesadnie, i to mnie krępuje – dodaje.
Internetowe fora pełne są wypowiedzi o jego działalności. Jedni wychwalają go pod niebiosa, inni wieszają ma nim psy. Najczęściej dostaje mu się za rzekome wskrzeszanie umarłych. Część źródeł podaje, że wskrzesił aż 27 osób, inne mówią o dziesięciu. Jedni twierdzą, że potwierdził je ugandyjski Kościół, z kolei inni twierdzą, że im zaprzeczył.
– Ojciec Bashobora nigdy i nigdzie nie powiedział, że uzdrawia czy wskrzesza umarłych – wyjaśniał niedawno na łamach „Gościa Niedzielnego" abp Henryk Hoser, który zaprosił ojca Bashoborę do Warszawy. – Kapłan kieruje modlitwą. A to, co dzieje się w wyniku tej modlitwy, nie jest przecież działaniem charyzmatyka. Uzdrowienia to nie czary-mary, to nie działanie czarodziejskie. To Boża ingerencja na skutek ludzkich próśb. To Bóg uzdrawia, wskrzesza.
John Baptist Bashobora urodził się 5 grudnia 1946 roku. Gdy miał dwa lata, zmarł mu ojciec. Matkę wypędzono, a wychowaniem chłopca zajął się wujek. O tym, że nie jest jego ojcem, powiedział mu dopiero przed święceniami kapłańskimi. W tym samym dniu ciotka przyznała się do otrucia jego ojca. Jak twierdziła, była zazdrosna o miłość panującą w jego rodzinie. Chciała też otruć małego Johna. Według powtarzanej z ust do ust opowieści nie udało się to, bo dziecko uczyniło znak krzyża nad miską z jedzeniem, którą podała ciotka, i miska natychmiast się rozpadła. W dniu jego święceń ciotka prosiła Bashoborę o wybaczenie. Wybaczył.