Spółka Fundico zajmuje się dochodzeniem od banków roszczeń związanych z przedterminową spłatą pożyczki lub roszczeń wynikających z klauzul abuzywnych w umowach o kredyt hipoteczny. Oferuje też konsumentom „inwestycje" polegające na tym, że w zamian za pozyskane od nich pieniądze na zakup takiego roszczenia lub sfinansowanie kosztów jego dochodzenia, obiecuje wysoki zysk i to po kilku miesiącach.
Na swojej stronie internetowej i na Facebooku Fundico kusi np. takimi hasłami: „Twoja inwestycja jest bezpieczna, a my dajemy ci gwarancję zwrotu" czy „Dzięki naszemu produktowi inwestorzy mogą uzyskać wysoką stopę zwrotu przy 100% pewności zwrotu wkładu początkowego". Obiecywany zysk to często nawet 20-30 proc. w ciągu kilku miesięcy, a szanse powodzenia konkretnych inwestycji spółka oceniała zwykle na ponad 90 proc.
- Ustaliliśmy, że spółka Fundico wprowadzała konsumentów w błąd co do dwóch kluczowych kwestii branych pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o zainwestowaniu pieniędzy. Po pierwsze, bezpodstawnie zapewniała o braku ryzyka, podczas gdy powodzenie inwestycji zależało m.in. od wygranych spraw sądowych. Po drugie, oferowała nierealne, ponadprzeciętne zyski, choć zdawała sobie sprawę, że są one niemożliwe do osiągnięcia. W efekcie część konsumentów, którzy zaufali zapewnieniom Fundico, straciła zainwestowany kapitał – mówi Tomasz Chróstny, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Spółka zamieszczała wprowadzające w błąd oferty nawet wtedy, gdy okazało się, że sprawy frankowe nie kończą się szybkimi ugodami, a ona sama miała problemy z płynnością i regulowaniem bieżących rachunków i zobowiązań. Odczuli to konsumenci, którzy powierzyli jej pieniądze.
„Problemy zaczęły się w maju 2021 r., kiedy to Firma winna mi była przelać zgodnie z zawartymi Umowami inwestycyjnymi należne mi kwoty. Kilkakrotnie dzwoniłam (...), potem były sms-y mniej więcej o treści "oddzwonię, dzisiaj będziemy wypłacać, dzisiaj będzie przelew, połowa (...) wyjdzie w poniedziałek", potem były uzgodnienia telefoniczne o przelewaniu 3 razy w tygodniu określonych kwot, a potem już było tylko obiecywanie o przelaniu kwoty, żeby na końcu bezczelnie odpisywać – nie mam pieniędzy" – opisuje jedna z poszkodowanych.