Tak jak w 2015 roku PiS odwołuje się w swoim „Polskim Ładzie” do pragnień i aspiracji tych Polaków, którzy ich po 1989 roku w pełni nie zrealizowali. Znów słyszymy o „doganianiu i przeganianiu” zachodu Europy (a także „niektórych krajów południa”), o Polakach bogatszych, z większymi perspektywami, a jednocześnie dumnie odśpiewujących Mazurka Dąbrowskiego (który zresztą sobotnią konwencję rozpoczął – a prowadzący nie omieszkali zauważyć, że jest to tradycja na tego typu wydarzeniach organizowanych przez PiS).
Znów – jak w 2015 roku – na pierwszy plan wysuwają się obietnice o, szeroko rozumianym, charakterze socjalnym. Tak należy traktować zapowiedź reformy systemu ochrony zdrowia, w której najważniejsze jest dosypanie miliardów z kieszeni Polaków do państwowego systemu (zapowiedź zwiększenia wydatków na ochronę zdrowia do 7 proc. PKB i usprawnienia istniejących rozwiązań, sfinansowana m.in. ze składki zdrowotnej proporcjonalnej do dochodu i braku możliwości odpisywana jej od podatku). Taki charakter ma zapowiedź pomocy w spłacie kredytów mieszkaniowych rodzinom z dziećmi. Taki charakter ma zapowiedziana przez Kaczyńskiego likwidacja tzw. elastycznych form zatrudnienia, która musi oznaczać większe prawa dla pracowników przy większych kosztach dla pracodawców. Taki charakter ma wreszcie zapowiedź obniżki podatków dla zarabiających poniżej 10 tysięcy złotych miesięcznie i podniesienie kwoty wolnej od podatku do 30 tysięcy złotych, co – jak wynika wprost ze słów Kaczyńskiego – ma się odbyć kosztem przykręcenia podatkowej śruby najlepiej zarabiającym.
Ba, PiS znajduje rozwiązania socjalne dla zupełnie nowych grup, które dotychczas były wobec Prawa i Sprawiedliwości co najmniej sceptyczne. Mowa o zapowiedzianej ustawie o statusie artysty zawodowego, która ma zapewne pomóc w pozyskaniu sympatii przynajmniej części ludzi sztuki, pełniących często rolę liderów opinii.
Kaczyński bardzo mało mówił natomiast o tych, którzy sfinansują ten ambitny plan. 18 mln podatników ma skorzystać na reformach podatkowych PiS – druga część tego zdania brzmi jednak: 8 mln podatników zapłaci więcej. Ale rachunek wyborczy jest w tym przypadku bezwzględnie oczywisty – 18 mln zadowolonych to znacznie więcej niż 8 mln niezadowolonych. Klasa średnia, o wzmocnieniu której mówi premier Mateusz Morawiecki, w efekcie zapewne się poszerzy – ale równie pewne jest, że zbiednieje, bo jej część sfinansuje „Polski ład” PiS. Ktoś musi.