Michał Szułdrzyński: Zamknięte granice i zamknięte serca. Polska empatia w odwrocie

Solidarność z uchodźcami była pięknym zrywem, ale dziś w Polsce dominują egoizm i lęk. Sondaż Lekarzy bez Granic pokazuje, że skłonność do pomagania spadła dramatycznie, a polityczna retoryka tylko pogłębia niechęć do przybyszów.

Publikacja: 09.04.2025 04:35

Michał Szułdrzyński: Zamknięte granice i zamknięte serca. Polska empatia w odwrocie

Foto: PAP/Artur Reszko

Jeśli czytelnicy nie chcą popsuć sobie nastroju, nie powinni czytać ani tego komentarza, ani opisywanej przez „Rzeczpospolitą” zmiany postaw Polaków dotyczących dobroczynności. Postawy te są bowiem znacznie bardziej pesymistyczne niż nastroje na rynkach po ogłoszeniu przez Donalda Trumpa nałożenia ceł na cały świat, łącznie z bezludnymi wyspami zamieszkanymi przez ptaki, pingwiny i foki.

Kryzys polskiej dobroczynności: Dlaczego spada chęć pomocy uchodźcom i migrantom?

W ciągu dwóch ostatnich lat staliśmy się znacznie bardziej egoistycznym społeczeństwem. Badania zamówione przez Lekarzy bez Granic pokazują, że spadła nie tylko nasza skłonność do pomagania innym, ale załamała się nawet wiara w to, że warto pomagać. Dość powiedzieć, że przekonanie, że organizacje charytatywne powinny nieść pomoc przede wszystkim Polakom, a nie innym narodom w potrzebie, wzrosło o niemal 20 pkt proc. I o tyle samo spadł odsetek osób, które chciałyby własnymi pieniędzmi wesprzeć migrantów. Podobny spadek nastąpił w podejściu do pomagania uchodźcom.

Czytaj więcej

Sondaż: Kryzys polskiej dobroczynności. Chcemy, by teraz to nam pomagano

Z pewnością różne są przyczyny zmiany społecznych postaw. Od pięciu lat żyjemy w permanentnym kryzysie. Najpierw pandemia Covid-19 wybiła nas z kolein codzienności, wprowadzając lockdowny i życie w stanie wyjątkowym. Jeszcze nie zdążyliśmy się z niej otrząsnąć, a Putin najechał Ukrainę – i zalała nas fala uchodźców ze wschodu. Wówczas Polacy dali wspaniały przykład solidarności i wielkoduszności. Był to nadzwyczajny i piękny zryw, po nim przyszła jednak codzienność. A obecność ukraińskich uchodźców stała się coraz większą uciążliwością.

Równocześnie wojna wywołała gospodarczy kryzys, a gdy uważamy, że powodzi nam się gorzej – jak pokazywało niedawne badanie IBRiS dla „Rzeczpospolitej” – jesteśmy mniej skłonni do myślenia o innych. Uważamy, że najpierw trzeba związać koniec z końcem, a dopiero później dzielić się z innymi.

W dodatku świat stanął na głowie. Wygrana Donalda Trumpa w listopadowych wyborach w USA zaczęła wywoływać poważne wstrząsy, a już inauguracja jego prezydentury w styczniu sprawiła, że historia przyspieszyła tak bardzo, że wiele osób traci poczucie pewności. Świat stał się nieprzewidywalny, a decyzje Trumpa nasilają poczucie niepewności.

Politycy, również z liberalnej koalicji, ścigają się w straszeniu migrantami

Ale nie oszukujmy się, wielką rolę w zmianie nastrojów społecznych odegrały wypowiedzi polityków. I choć to PiS był – skądinąd słusznie – krytykowany za stosowanie nienawistnej retoryki wobec migrantów, liberalna większość, która przejęła władzę po wyborach 15 października, retoryki wobec przybyszów radykalnie nie zmieniła. To rząd Donalda Tuska zawiesił prawo do ubiegania się o azyl w Polsce – przy aprobacie Prawa i Sprawiedliwości i Konfederacji oraz dzięki podpisowi prezydenta Andrzeja Dudy pod nowelizacją prawa, która zdaniem organizacji broniących praw człowieka jest niezgodna z konstytucją, traktatami europejskimi i międzynarodowymi.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Prawo do azylu zawieszone. Liberalna demokracja umiera w ciszy

I gdy słyszymy, że tłum osiłków zbiera się pod ośrodkiem dla uchodźców w Czerwonym Borze w pogromowych nastrojach, powinniśmy oczywiście oburzać się na narodowców, którzy organizują antyimigranckie patrole obywatelskie, czyli po prostu brunatne bojówki, oraz na polityków PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele, który o Czerwonym Borze mówił na spotkaniu z wyborcami w Wysokiem Mazowieckiem. Ale nie sposób też częścią winy nie obarczyć liberalnej partii rządzącej, która licytuje się w antyimigranckiej i antyuchodźczej narracji z prawicą.

Adwokaci koalicji rządzącej w tej sprawie przekonują, że być może to, co robi liberalny rząd, nie jest estetyczne, ale ma za cel nie dopuścić do powrotu do władzy ksenofobicznych i nacjonalistycznych populistów. Pytanie tylko, czy w straszeniu migrantami i uchodźcami jest między jednymi a drugimi jakaś istotniejsza różnica? I jeśli kogoś oburzało to, że za rządów PiS dwie i pół godziny jazdy z Warszawy nieludzko traktowano migrantów, to czy może dziś przejść do porządku dziennego nad tym, jak zmieniają się postawy społeczne pod rządami liberalnej, uśmiechniętej koalicji?

Jeśli czytelnicy nie chcą popsuć sobie nastroju, nie powinni czytać ani tego komentarza, ani opisywanej przez „Rzeczpospolitą” zmiany postaw Polaków dotyczących dobroczynności. Postawy te są bowiem znacznie bardziej pesymistyczne niż nastroje na rynkach po ogłoszeniu przez Donalda Trumpa nałożenia ceł na cały świat, łącznie z bezludnymi wyspami zamieszkanymi przez ptaki, pingwiny i foki.

Kryzys polskiej dobroczynności: Dlaczego spada chęć pomocy uchodźcom i migrantom?

Pozostało jeszcze 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Debata Rafała Trzaskowskiego z Karolem Nawrockim w Końskich? A może zorganizować podchody?
Komentarze
Estera Flieger: Debatę przegrywa się w Końskich
Komentarze
Szymon Hołownia potrzebuje debaty. Pójdzie rozmawiać nawet do Republiki
Komentarze
Michał Płociński: Katastrofa smoleńska w toku. Jak przezwyciężyć polski fatalizm?
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Komentarze
Bogusław Chrabota: Czy Karol Nawrocki na pewno stawi się na debatę w Końskich?