Donald Trump podpisał dekret ograniczający do minimum działalność Radia Wolna Europa, Radia Swoboda i Głosu Ameryki. Elon Musk, który kieruje Departamentem ds. Wydajności Rządu (DOGE) wykazał się wrodzoną sobie bezpośredniością, wskazując, że rozgłośnie te stanowią przystań dla „szalonych radykalnych lewicowców”, których „nikt nie słucha”. Podatnik amerykański nie będzie dłużej utrzymywał tych niepotrzebnych nikomu rozgłośni.
Na tę decyzję wpływ zapewne miało także dążenie prezydenta USA do resetu z Rosją i zakończenia wojny na Ukrainie. Warunkiem przyszłej współpracy amerykańsko-rosyjskiej mogło być zaprzestanie działalności podważającej legitymację partnera. Zbieżność z zapowiedzią rozmowy prezydentów Stanów Zjednoczonych i Rosji nie była zapewne przypadkowa.
Głos Unii Europejskiej zastąpi Głos Ameryki?
Krytycy wskazują, że likwidacja zasłużonych rozgłośni osłabi wizerunek i wpływy USA w świecie. Stanowiły one bowiem ważny element amerykańskiej soft power, z którym liczyły się reżimy autorytarne. Jest to także wielki prezent dla Putina i Łukaszenki. Na Białorusi ciągle więzieni są dziennikarze Radia Swoboda i wielu słuchaczy tej zakazanej przez reżim rozgłośni.
Czytaj więcej
Po decyzji Białego Domu setki milionów ludzi na świecie stracą dostęp do wolnego słowa. Szczególnie ucieszy się Władimir Putin, Aleksander Łukaszenko i wielu innych satrapów. Niektórzy dziennikarze za pracę dla amerykańskiej rozgłośni siedzą w więzieniach.
Europejska redakcja Wolnej Europy ma siedzibę w Pradze, czeski minister spraw zagranicznych Jan Lipavský zaproponował więc, by UE przejęła jej finansowanie. Nasuwa się jednak pytanie, czy Głos Unii Europejskiej byłby równie chętnie słuchany jak Głos Ameryki.