Nieznane nam konto w serwisie X wrzuca filmik, na którym właściwie nie wiadomo, co się dzieje, i dorzuca do niego opis, który kompletnie nie wynika z tego, co widzimy na ekranie. Całość jednak ośmiesza nielubianego przez nas polityka. Co robimy? Opcji oczywiście jest kilka.
Możemy zwyczajnie podać dalej, w końcu filmik sam się tłumaczy. Znaczy: może nie sam filmik, bo na nim nic nie widać, ale opis jest przecież słuszny, idealnie pasujący pod nasz ogląd spraw. Albo oburzamy się w komentarzach; nie hamujmy mocnych słów, przecież temu nielubianemu politykowi jak najbardziej się należy! Ewentualnie dorzucamy jakiś śmieszny komentarz, bo taki niesprawdzony materiał to przecież wymarzona okazja do przepysznych heheszków. No i opcja dla chętnych: przez cały dzień dorzucamy kolejne tweety, w kąśliwy sposób nawiązujące do kompletnie niesprawdzonej informacji. Co za wspaniały dzień!
Fejk z Mateuszem Morawieckim niewpuszczonym na zaprzysiężenie Donalda Trumpa
Nie jest to instrukcja, którą wyssałem właśnie z palca. Ewidentnie jest ona powszechnie znana w internecie, co potwierdzają liczne tzw. shitstormy z kolejnymi fejkami. Czasem ktoś nas wkręca, jak latem Krzysztof Stanowski, podsyłając Zbigniewowi Stonodze wyreżyserowane wideo – o czym na poważnie pisałem tutaj – a czasem padamy ofiarą różnych dezinformacyjnych akcji podejrzanych kont/serwisów/służb. I tak też ktoś nakręcił właśnie aferę z Mateuszem Morawieckim niewpuszczonym na zaprzysiężenie Donalda Trumpa. A my jak te pelikany…
Czytaj więcej
Głośny filmik z Krzysztofem Stanowskim dużo mówi o mediach. Dziennikarze mają kłopot z politycznym zacietrzewieniem i niezdrowymi emocjami, a kryzys mediów jest widoczny gołym okiem. Ale zarazem to media mogą dać odpowiedź na wyzwania zrodzone przez internetową rewolucję.
Było tak: „dziennikarka” z zagranicznego „serwisu” wrzuca w poniedziałek rano filmik, na którym Mateusz Morawiecki rozmawia ze służbami porządkowymi. Tyle na nim widać. Dopiero z opisu się dowiadujemy, że Morawieckiego podobno nie chcą wpuścić na wiec przed inauguracją Donalda Trumpa. A by im udowodnić, kim jest, rzekomo pokazuje im stronę o sobie z Wikipedii. Tyle że wystarczy obejrzeć filmik i posłuchać, co na nim mówią, by nabrać pewnych wątpliwości, bo nic takiego na nim się nie dzieje.