Michał Szułdrzyński: Powódź w Polsce. Ktoś tu gra na polityczną polaryzację

55 proc. wszystkich komentarzy, polubień czy innych reakcji w sieci na informacje o powodzi w Polsce dotyczy tak naprawdę polityki i służy polaryzacji. Zdaniem badaczy, to efekt czyjegoś celowego działania. Nic dobrego z tego nie wyniknie.

Publikacja: 20.09.2024 13:53

Donald Tusk w Kłodzku

Donald Tusk w Kłodzku

Foto: PAP/KPRM

Platformy społecznościowe stały się nieocenionym źródłem informacji o tym, co dzieje się na terenach objętych powodzią. Niemal w każdym miejscu wystarczy odblokować smartfon, by mieć dostęp do najnowszych komunikatów służb, wideo z wypowiedziami polityków, ale przede wszystkim do niezliczonych zdjęć i filmików pozwalających zorientować się – tym, którzy siedzą wygodnie w hamaku, fotelu, przy kawiarnianym stoliku, w tramwaju, autobusie lub metrze – co dzieje się na Dolnym Śląsku.

Powódź w sieci: 1,2 miliarda zasięgu w kilka dni

W takich właśnie chwilach można zdać sobie sprawę z tego, jak głębokie konsekwencje ma rewolucja technologiczna, jak całkowicie się zmienił sposób, w jaki docierają do nas informacje. Powódź z 1997 r. znaliśmy z informacyjnych programów telewizyjnych nadawanych kilka razy dziennie. Ta z 2010 r. była transmitowana na żywo przez istniejące już wówczas kanały 24-godzinnej telewizji informacyjnej i informacyjne stacje radiowe. Teraz platformy społecznościowe są głównym źródłem, bo każdy może zrobić zdjęcie, nagrać filmik – czy to uciekający przed falą mieszkańcy, niosący pomoc strażacy, niezliczone materiały wrzuca na przykład w ramach wielkiej operacji komunikacyjnej Wojsko Polskie.

Dość powiedzieć, że z danych przekazanych „Rzeczpospolitej” przez kolektyw analityczny Res Futura wynika, że temat powodzi „w okresie 13-19.09.2024 wygenerował około 750 tys. wzmianek w przestrzeni mediów społecznościowych i Internetu, co przełożyło się na 1,2 miliarda zasięgu. Oznacza to, że średnio dziennie temat ten był wyświetlany użytkownikom 7,14 razy, co przekłada się na częstotliwość co 1 godzinę i 7 minut. Dla porównania, w okresie 21-28.02.2022, agresja Federacji Rosyjskiej na Ukrainę wygenerowała 976 tys. wzmianek, osiągając 2,8 miliarda zasięgu”.

Powódź 2024: Uwaga na dezinformację!

Ale to zjawisko ma też swoje ciemne strony. Pierwszą jest dezinformacja. Nie chodzi o to, że politycy, urzędnicy i samorządowcy czasem się pomylą, przejęzyczą, podadzą nieprecyzyjną informację. Chodzi o pojawiające się w sieci celowe dezinformacje mające siać panikę, wywoływać wzburzenie, dezintegrować społeczeństwo doświadczające sytuacji ekstremalnej.

I tu dochodzimy do drugiej, bardzo niebezpiecznej sytuacji. Otóż temat powodzi zamiast budzić współczucie dla powodzian, empatię, staje się przede wszystkim okazją do politycznego sporu.

– Analiza wzmianek wskazuje, że około 55 proc. wszystkich interakcji (polubienia, komentarze, udostępnienia) miało charakter polityczny. Dotyczyły one zarówno krytyki działań rządu w kontekście zarządzania kryzysem powodziowym, jak i oskarżeń wobec opozycji. Warto zauważyć, że pobity został rekord z 2022 r. związany z katastrofą na Odrze, gdzie wzmianki polityczne stanowiły około 50 proc. całości dyskusji – mówi nam Michał Fedorowicz z Res Futura.

Czy chodzi rzeczywiście o współczucie dla powodzian, czy o polityczną nawalankę?

To oznacza, że ponad połowa materiałów w sieci nie dotyczy powodzi, akcji pomocowych, kwestii odbudowy, ale brutalnej polityki. – Po raz pierwszy w polskiej przestrzeni medialnej podczas klęski żywiołowej zaobserwowano zjawisko astroturfingu, czyli sztucznego tworzenia pozorów oddolnego wsparcia dla różnych stron sporu politycznego. Z dużym prawdopodobieństwem, tak wysoki poziom polaryzacji i dynamicznego przepływu wzmianek wpłynie negatywnie na walkę z dezinformacją oraz na zmniejszenie zaangażowania w akcje pomocowe związane z powodzią – ostrzega Fedorowicz.

Oznacza to, że strony politycznego konfliktu w Polsce wykorzystały powódź do zwiększenia polaryzacji. Albo ktoś inny usiłuje tę polaryzację przy okazji powodzi zwiększyć.

Zamiast jednoczyć się we wspólnym wysiłku solidarności, pomocy, skupiamy się na szukaniu winnych. Sympatycy prawej strony obwiniają za wszystko Donalda Tuska, sympatycy koalicji rządzącej zaś winią za wszystko PiS. Cały dramat, ludzkie tragedie, ogrom strat, wielkie wyzwania dla społeczności lokalnych, ale też i dla państwa, stają się tylko pretekstem do wzmacniania polaryzacji. Nic dobrego z tego nie wyniknie.

Platformy społecznościowe stały się nieocenionym źródłem informacji o tym, co dzieje się na terenach objętych powodzią. Niemal w każdym miejscu wystarczy odblokować smartfon, by mieć dostęp do najnowszych komunikatów służb, wideo z wypowiedziami polityków, ale przede wszystkim do niezliczonych zdjęć i filmików pozwalających zorientować się – tym, którzy siedzą wygodnie w hamaku, fotelu, przy kawiarnianym stoliku, w tramwaju, autobusie lub metrze – co dzieje się na Dolnym Śląsku.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Szułdrzyński: A co, jeśli skan tęczówki wpadnie w oko przestępcom?
Komentarze
Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Komisja bez politycznej mocy. Nie rząd, lecz znowu sekretariat Europy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Powódź 2024. Fundusz Sprawiedliwości i wozy strażackie, czyli czego nie rozumie Suwerenna Polska