Jacek Cieślak: Taylor Swift może zgotować Trumpowi amerykańskie Jagodno

Gwiazda muzyki pop Taylor Swift poparła Kamalę Harris na prezydentkę USA. Jest obrażana przez republikanów, nazywana „bezdzietną kociarą”, posądzana o absurdalne spiski. Bo jej poparcie może mieć olbrzymi wpływ na wybory. Z kilku powodów.

Publikacja: 11.09.2024 12:58

Taylor Swift

Taylor Swift

Foto: PAP/Avalon

Donald Trump, J.D. Vance i inni republikanie od dawna postponują Taylor Swift, największą obecnie gwiazdę pop na świecie. I robią to w niewybredny sposób, co dla prawicowo-populistycznych polityków, nie tylko w Ameryce, jest przecież typowe. Pewnie jak zwykle jest to przejaw strachu, a tym razem republikanie mają się czego bać.

Taylor Swift ma wpływ na poglądy i wybory co najmniej kilkunastu procent wyborców, którzy mogą pójść za jej sugestiami

Chociaż wartość akcji Trump Media & Technology Group od maja do września spadła z 10 mld dol. do 3,4 mld dol., republikański kandydat na prezydenta USA pewnie wciąż zna się na biznesie oraz mediach, więc na pewno widzi, jak rosną wpływy Taylor Swift – nie tylko na koncie i nie tylko w związku z pierwszym w historii tournée Amerykanki, które przyniosło ponad miliard dolarów przychodu.

78-letni Trump jest więc, z całym szacunkiem dla jego pozycji, postacią schodzącą z podium, zaś 34-letnia Swift dopiero zaczyna swój marsz po rząd dusz. A chodzi o całkiem wymierną władzę. „The Times” wyliczył, że 53 proc. Amerykanów to fani Taylor Swift, co przekracza wskaźnik poparcia dla wszystkich – dawnych i obecnych – kandydatów na prezydenta USA. Bycie fanem nie oznacza konkretnego głosowania w wyborach prezydenckich. Są jednak i inne dane: Swift ma wpływ na poglądy i wybory co najmniej kilkunastu procent wyborców, którzy mogą pójść za jej sugestiami.

Czytaj więcej

Taylor Swift ogłosiła, kogo popiera w wyborach prezydenckich w USA. Podpisała się: Bezdzietna kociara

Oczywiście chodzi o tych najmłodszych, mających prawo do głosowania pierwszy, drugi, a może trzeci raz. Republikanie boją się więc o to, że ich wnuki i dzieci, które stanowią 25 proc. grona fanów Swift, zagłosują przeciwko nim: że to będzie takie amerykańskie Jagodno, gdzie młodzież odsuwała PiS od władzy do trzeciej nad ranem.

Donald Trump sugerował, że Taylor Swift była częścią „spisku Pentagonu”

Przy tym Taylor Swift nie stosuje obraźliwej retoryki. Namawia za to do wyborczej rejestracji, bo tylko ona daje prawo do głosowania. I apeluje o przejrzenie programów wyborczych i porównanie z własnymi poglądami. Dopiero potem wskazuje, że sama będzie głosować na Kamalę Harris, bo utożsamia się z jej wartościami.

Taylor Swift ma prawo być oburzona obraźliwą kampanią przeciwko niej. Gwiazdę nazwano pogardliwie „bezdzietną kociarą”. Jest też oburzona postawą republikańskich polityczek. Senatorka Marsha Blackburn z Tennessee głosowała np. przeciwko równej płacy dla kobiet i ustawie, która ma chronić kobiety w domu przed prześladowaniem i gwałtem na randce. „To nie są moje wartości, Tennessee”, mówiła Swift w dokumencie „Miss Americana”. I można się tylko domyślać, że jej fanki wezmą to pod uwagę: bo czy naprawdę chcą się pozbawiać prawa do równości i obrony?

Czytaj więcej

Marcin Łuniewski: Gwiazda, której boi się Donald Trump

Donald Trump i jego sztab sugerowali, że Swift była częścią „spisku Pentagonu”, oczywiście jako jego tajna agentka, który tak ustawił rozgrywki amerykańskiego futbolu, by po zwycięstwie drużyny Kansas City Chiefs, gdzie gra chłopak Swift Travis Kelce, wykorzystała ten sukces do ogłoszenia poparcia dla Joe Bidena.

Donald Trump liczył, że Taylor Swift przestraszy się utraty fanów i nie zajmie jednoznacznego stanowiska

Nie trzeba jednak wmawiać nikomu, że obecne poparcie piosenkarki dla Kamali Harris jest zaskoczeniem. Jeśli republikanie myśleli, że Swift da się trzymać w szachu i zmusić do milczenia, zapominają, iż od 2018 roku otwarcie popierała kandydatów demokratów – na wszystkich poziomach wyborów. A także liberalne inicjatywy ustawodawcze.

Donald Trump, który z polityki uczynił również narzędzie do zarabiania pieniędzy, mógł sądzić, że Swift przestraszy się jednoznacznej deklaracji z powodu obaw o utratę fanów, spadek sprzedaży biletów na koncerty oraz płyt i nagrań. To prawda: Swift słuchała sugestii wydawcy i rodziców, by nie angażować się w politykę, ale tylko wtedy, gdy była gwiazdą nowego country, pomna bojkotu Dixie Chicks przez konserwatywnych fanów – po tym jak żeńska grupa skrytykowała G.W. Busha za wojnę w Iraku. Rzecz w tym, że kariera Swift wyewoluowała ze środowiska country w sferę pop, w której Trump i jego ludzie są dla większości fanów pośmiewiskiem. Dokładnie tak, jak powiedziała Kamala Harris w czasie debaty.

Czytaj więcej

Z kogo śmieje się Kamala Harris

My zaś powinniśmy pamiętać, że Taylor Swift poparła kandydatkę, która oceniając politykę Trumpa wobec Putina, uważa, że gdyby przez ostatnią kadencję Trump był przy władzy – Putin zajmowałby już Kijów i przygotowywał się do marszu na Polskę. Koncerty nie mają znaczenia geopolitycznego, ale trudno sobie wyobrazić show Swift w Warszawie, którą rządziliby kolaboranci Putina. Konserwatystom liberalne poglądy Swift, choćby w sprawie aborcji, mogą się nie podobać, ale trzeba powiedzieć, że Taylor Swift dobrze wyraża również polską rację stanu.

Donald Trump, J.D. Vance i inni republikanie od dawna postponują Taylor Swift, największą obecnie gwiazdę pop na świecie. I robią to w niewybredny sposób, co dla prawicowo-populistycznych polityków, nie tylko w Ameryce, jest przecież typowe. Pewnie jak zwykle jest to przejaw strachu, a tym razem republikanie mają się czego bać.

Taylor Swift ma wpływ na poglądy i wybory co najmniej kilkunastu procent wyborców, którzy mogą pójść za jej sugestiami

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Komisja bez politycznej mocy. Nie rząd, lecz znowu sekretariat Europy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Powódź 2024. Fundusz Sprawiedliwości i wozy strażackie, czyli czego nie rozumie Suwerenna Polska
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Ameryka przestaje mówić o integralności terytorialnej Ukrainy