Indyjskie władze potwierdziły w środę, że w wtorkowym ataku terrorystycznym zginęło 26 osób, a kilkanaście zostało rannych. Wszystko wydarzyło się w idyllicznej scenerii pokrytej łąkami doliny Baisaran wśród ośnieżonych szczytów Himalajów w indyjskim stanie Dżammu i Kaszmir.
Z informacji anglojęzycznej telewizji z Delhi NDTV wynika, że obecnych tam turystów z Indii zaatakowała w kilku miejscach grupa terrorystów, starając się wyłuskać niemuzułmanów. Kazano im recytować szahadę, muzułmańskie wyznanie wiary. Rozstrzeliwano tych, którzy nie znali oczekiwanego tekstu. Według innych źródeł do turystów po prostu strzelano.
Odpowiedzialność za zamach wzięła mało znana organizacja The Resistance Front, TRF (Front Oporu). Zdaniem „Times of India” jest to grupa wspierana przez Pakistan. Władze tego kraju zaprzeczają jakoby miały jakiekolwiek związki z terrorystami. W opublikowanym w mediach społecznościowych oświadczeniu TRF, mowa jest o akcie sprzeciwu wobec zmian demograficznych w regionie „okupowanym przez Indie”. Miałyby polegać na osiedlaniu tam przybyszów z Indii, którzy wykupują ziemię.
Krwawy zamach na turystów. Oczekiwanie na reakcję Indii
Jest to nowa odsłona starego konfliktu indyjsko-pakistańskiego o Kaszmir. Wtorkowy zamach był największym w ostatnich dwu dekadach.
Masakra w Kaszmirze wywołała więc w Indiach szok, gdyż mimo wielu zbrojnych konfliktów w tym regionie w ostatnich latach panował względny spokój. Premier Narendra Modi przerwał wizytę w Arabii Saudyjskiej i powrócił do kraju. Jeszce na lotnisku odbył naradę z członkami rządu i doradcami. Jakie zapadły decyzje, nie wiadomo. Indie i Pakistan dysponują bronią nuklearną, co wywołuje obawy, iż mogą jej użyć gdy sytuacja wymknie się spod kontroli. Oba kraje stoczyły już cztery wojny, z czego dwie bezpośrednio o Kaszmir.