– Panie ze względu na swoje umiejętności i zdolności są predestynowane do tego, aby zajmować najwyższe i najbardziej odpowiedzialne stanowiska - mówił w Pałacu Prezydenckim Andrzej Duda, powołując rząd ochrzczony błyskawicznie w sieci „dwutygodniowym”.
Dlaczego w poprzednim rządzie Morawieckiego było tak mało kobiet
Ta predestynacja nie działała jednak w poprzednim rządzie Morawieckiego. Tam bowiem władza była realna, a w obecnym gabinecie – zupełnie nie. Paradoksalnie więc, PiS, zapisując do chwilowej Rady Ministrów tak dużo kobiet, pokazał, jak niska jest ich pozycja w świecie polityki. To jeszcze większa oznaka lekceważenia niż śladowa obecność kobiet w poprzednich gabinetach premiera z PiS (kolejno: dwie panie minister do 2019 roku, trzy po wyborach w 2019 i już tylko jedna po rekonstrukcji w 2020). Widocznie „zdolności pań” błyskawicznie po wyborach wzrosły.
Czytaj więcej
O Dominice Chorosińskiej, nowej minister kultury i dziedzictwa narodowego, pisze się teraz, że zdobyła popularność w serialu „M jak miłość", gdzie w latach 2002-2009 grała Ewę. Tymczasem występowała też u Jana Klaty, Krystiana Lupy i Krzysztofa Mieszkowskiego.
– Zawsze się opieramy na kwestiach merytorycznych, nie płciowych, ale równocześnie kwestia płci nie jest nigdy dla nikogo w PiS przeszkodą – uzasadniał żeński skład Rady Ministrów poseł PiS Radosław Fogiel w Radiu Zet. Szkoda więc może, że te merytoryczne szefowe resortów będą mieć tak krótki i symboliczny wpływ na bieg spraw w państwie.
To zresztą dość oczywiste: tam, gdzie w grę wchodzi realna gra interesów, gdzie trzeba pogodzić sprzeczne ambicje panów – liderów partii politycznych – tam miejsca dla kobiet nie ma. A kiedy trzeba tylko wypełnić gabinety, wtedy nagle okazuje się, że „panie są merytoryczne”.