Siedem lat po ogłoszeniu programu Mieszkanie+ rząd kapituluje. „Program nie wypalił, zamykamy go” – zapowiedział w środę w „Rzeczpospolitej” Waldemar Buda, minister rozwoju i technologii, dodając, że on sam „nie uczestniczył w tym procesie”. „Ja dziś sprzątam po Mieszkaniu+” – mówił. Szef resortu rozwoju nie omieszkał przy okazji złożyć kolejnej obietnicy – tym razem nielicznym beneficjentom uśmierconego programu. Najemcy państwowych lokali mieliby je móc wykupić „na bardzo preferencyjnych warunkach”.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że zamykanie programu, który jest jaskrawym przykładem niedotrzymywania obietnic, to nic innego jak czyszczenie wstydliwego tematu przed wyborami. Za działanie, a właściwie niedziałanie programu, rząd regularnie zbierał baty, czemu trudno się dziwić. W 2016 r. ówczesna premier Beata Szydło obiecywała, że polskie rodziny będą mieć szanse na tanie mieszkania, że młodzi będą mogli bezpiecznie planować przyszłość. Padały oszałamiające liczby: 100 tys. tanich mieszkań. Potem była nawet mowa o 300 tys. A cztery lata temu, przed poprzednimi wyborami, PiS, zapowiadając kontynuację Mieszkania+, nęcił wyborców, że do 2030 r. takich lokali może powstać nawet milion.
Czytaj więcej
Zaadresowaliśmy każdy z problemów na rynku mieszkaniowym - mówił w rozmowie z Michałem Kolanką minister rozwoju i technologii, Waldemar Buda. Minister przyznał też, że rządowy program Mieszkanie plus nie wypalił i będzie zamykany.
Obietnice zweryfikowała Najwyższa Izba Kontroli. Z pokontrolnego raportu NIK wynika, że program „nie przyniósł oczekiwanych efektów” i nie wpłynął znacząco „na poprawę warunków mieszkaniowych lokalnych społeczności”. Do końca października 2021 r. wybudowano 15,3 tys. takich lokali, a w budowie było 20,5 tys. Zdaniem NIK przyczyną fiaska programu jest m.in. brak spójnych przepisów i opieszałość we wdrażaniu aktów wykonawczych.