Krzysztof A. Kowalczyk: Czterodniowy tydzień pracy w najbliższym czasie? Mrzonka

Donald Tusk chciałby pójść drogą Edwarda Gierka i skrócić Polakom czas pracy. Trudno to sobie wyobrazić już od jutra. Ale jako cel dłuższego procesu wynikającego z robotyzacji – jak najbardziej.

Publikacja: 11.07.2022 14:22

Donald Tusk pomysł pilotażowego programu przedstawił podczas spotkania z cyklu "Meet Up: Nowa Genera

Donald Tusk pomysł pilotażowego programu przedstawił podczas spotkania z cyklu "Meet Up: Nowa Generacja Platformy Obywatelskiej" w Auli Akademii Morskiej w Szczecinie, 9 lipca

Foto: PAP/Marcin Bielecki

Czy wiedzą Państwo, co to takiego angielska sobota? Wbrew pozorom nie był to dzień wolny od pracy, ale z pracą skróconą do sześciu godzin. Tak właśnie nazwano ją w Polsce międzywojennej, kiedy wprowadzony został 46-godzinny sześciodniowy tydzień roboczy. U progu II RP było to wielką zdobyczą socjalną, ale w PRL już tylko symbolem zapóźnienia. Edward Gierek tytułem eksperymentu zaczął więc w latach 70. wprowadzać wolne soboty – najpierw dwie rocznie, a potem 12. Apetyt pracowników wzrósł i o wolne w każdy szósty dzień tygodnia upomnieli się w czasie strajków sierpniowych. Władza ludowa niechętnie, ale się zgodziła, lecz postulat ten w pełni spełniła dopiero u schyłku PRL.

Teraz drogą Gierka chciałby pójść Donald Tusk, który zapowiedział, że do wyborów przygotuje precyzyjny program pilotażu czterodniowego tygodnia pracy. Słowo „pilotaż” najwyraźniej umknęło publiczności, bo dziś Polacy zawzięcie dyskutują o wolnym dla wszystkich już od piątku. Nie zdziwiłbym się, gdyby PiS postanowiło przebić PO i dorzuciło parę dni wolnych w ciągu roku.

Czytaj więcej

Tusk: „PiS zabrało 500 plus”. PO z czterodniowym tygodniem pracy na wybory

Dalsza licytacja w tej dziedzinie ucieszyłaby naród, ale wywołała ból głowy pracodawców. Kraj ma znaczny deficyt rąk do pracy, bo przeżywa zapaść demograficzną, a jednocześnie nie jest w stanie wydłużyć czasu aktywności zawodowej. Pracodawcy walczą o coraz mniej liczne roczniki młodych talentów. Zatrudnienie uchodźców ukraińskich może złagodzić problem, ale go nie rozwiąże. Szybkie przycięcia tygodnia pracy tylko by nierównowagę pogłębiło.

Owszem, wielu ekonomistów postuluje skrócenie czasu pracy, ale w dłuższej perspektywie – w odpowiedzi na automatyzacje i robotyzację, która mogłaby skutkować rosnącym bezrobociem. „Dzielenie się pracą” jest ich zdaniem lepsze od bardzo modnego, ale niesprawdzonego bezwarunkowego dochodu podstawowego, który jako wypłacany każdemu może się okazać demoralizujący i trudny do sfinansowania.

Polska jednak do liderów automatyzacji nie należy, więc na powszechne wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy za wcześnie. Co nie znaczy, że nie mogłyby z nim eksperymentować poszczególne firmy, np. inaczej rozkładając 40 godzin pracy w tygodniu lub oferując wolny piątek jako bonus. Byle prawo to umożliwiało, a inspekcja pracy się nie czepiała. I od takiego pilotażu warto zacząć.

Czy wiedzą Państwo, co to takiego angielska sobota? Wbrew pozorom nie był to dzień wolny od pracy, ale z pracą skróconą do sześciu godzin. Tak właśnie nazwano ją w Polsce międzywojennej, kiedy wprowadzony został 46-godzinny sześciodniowy tydzień roboczy. U progu II RP było to wielką zdobyczą socjalną, ale w PRL już tylko symbolem zapóźnienia. Edward Gierek tytułem eksperymentu zaczął więc w latach 70. wprowadzać wolne soboty – najpierw dwie rocznie, a potem 12. Apetyt pracowników wzrósł i o wolne w każdy szósty dzień tygodnia upomnieli się w czasie strajków sierpniowych. Władza ludowa niechętnie, ale się zgodziła, lecz postulat ten w pełni spełniła dopiero u schyłku PRL.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich