O wejściu do Polski Amazona, największego e-sklepu na świecie, spekuluje się od wielu lat, firma ostatecznie w październiku zdecydowała się na debiut połowiczny. Udostępniła Polakom swój niemiecki serwis z przetłumaczonymi opisami i obsługą klienta w rodzimym języku.
Chwyciło? Tylko do pewnego stopnia. Z danych firmy Gemius, przygotowanych specjalnie dla „Rzeczpospolitej", wynika, że w październiku strona miała 612 tys. użytkowników z Polski wobec ponad 260 tys. miesiąc wcześniej. Wzrost wydaje się ogromny, ale zdaniem ekspertów z branży wyniki rozczarowują i w takim modelu działalności Amazon nie ma szans na równorzędną walkę z polską konkurencją, z Allegro na czele.
Firmy to nie zraża. – Jesteśmy bardzo zadowoleni z odbioru naszej oferty w języku polskim. Klienci chętnie korzystają także z innych wprowadzonych przez nas ostatnio inicjatyw: darmowej wysyłki przy zamówieniach powyżej 39 euro i skróconego, nawet do jednego dnia, czasu dostawy – mówi Marzena Więckowska, rzeczniczka Amazona w Polsce.
Dr Szymon Wierciński z Akademii Leona Koźmińskiego zwraca uwagę, że wystarczy chwila przeglądania strony, by zauważyć niechlujność, brak spójności tłumaczenia, wymieszanie języków.
– Większość kupujących dostrzega wartość w postaci możliwości rozmowy ze sprzedawcą, wyboru dostawy za pobraniem, szybkiego przelewu z polskiego konta bankowego. Amazon.de nie udostępnił w Polsce tych funkcji, a nawet jeśli, to oferuje niekorzystny kurs wymiany – mówi. W dniu przygotowywania tego tekstu wynosił on ponad 4,7 zł za euro, czyli sporo powyżej kursu rynkowego – średni kurs NBP z 2 grudnia wynosił 4,48.