Zakończony w Pekinie szczyt UE–Chiny był ważny dla Europy. Odbywał się w szczególnym momencie, gdy po brytyjskim referendum wielu zastanawia się nad atrakcyjnością Unii jako światowego gracza. Dla Pekinu UE pozostaje kluczowym partnerem gospodarczym i wzajemnie.
Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej, brał udział nie tylko w spotkaniach politycznych, ale też w równolegle odbywającym się szczycie biznesowym, gdzie odniósł się do obaw związanych z Brexitem. – Wielu w Europie i poza nią zastanawia się nad przyszłością po decyzji Brytyjczyków i wyjściu z Unii. Ale Europa, nawet 27 państw, jest drugą potęgą gospodarczą świata z PKB na poziomie 12,4 bln euro. Pozostanie największym rynkiem świata z eksportem sięgającym jednej trzeciej światowego eksportu. Jej wspólna waluta euro odpowiada za 33 proc. dziennych transakcji – mówił Juncker. Dla Chin UE jest coraz ważniejszym partnerem nie tylko jako odbiorca tanich towarów. W 2015 roku UE zdeklasowała USA jako kraj przeznaczenia dla chińskich inwestycji i wszystko wskazuje na to, że w 2016 roku sytuacja się powtórzy.
Rynek zbytu i partner
Chiny są zainteresowane Europą i jako rynkiem zbytu, i jako partnerem inwestycyjnym. Państwa europejskie, w tym Polska, zgłosiły akces do tworzonego pod auspicjami Chin Azjatyckiego Banku Inwestycji Strukturalnych, Chińczycy z kolei są zainteresowani lokowaniem funduszy w Europejski Fundusz Inwestycji Strategicznych, który ma sfinansować projekty infrastrukturalne na kwotę 315 mld euro. Chiny mocno akcentują też chęć zbliżenia z Europą poprzez ogłoszony w 2014 roku gigantyczny projekt "jeden pas, jedna droga", czyli nowego jedwabnego szlaku. Przewiduje on rozbudowę infrastruktury (dróg, połączeń kolejowych, portów, rurociągów) łączącej Chiny z krajami Azji Środkowej, Afryki, Bliskiego Wschodu i Europy. Do UE szlak ten miałby wkraczać od strony Turcji. To nie tylko chęć otwarcia się na świat, ale też sposób na pozbycie się nadwyżek stali, których nie absorbuje już zwalniająca gospodarka chińska.
Huty do likwidacji
I właśnie stal jest głównym problemem w relacjach z Europą. – Same nadwyżki dwukrotnie przekraczają całą produkcję stali w Europie. To pokazuje wagę problemu – mówił Juncker. Przypomniał Chińczykom, jak bolesna dla Europy była redukcja potencjału stalowego w latach 70. i 80. W Luksemburgu z hut zwolniono 80 proc. ludzi. Teraz Europa zaleca Chinom zamknięcie części hut.
Obecnie Chiny próbują swoją nadprodukcję wypchnąć za granicę, stosując nieuczciwe praktyki handlowe. Unia reaguje na to cłami antydumpingowymi, ale ich przyszłość jest niejasna. W tym roku musi bowiem zapaść decyzja o tym, czy przyznać Chinom status gospodarki rynkowej. Gdy kraj ten wstępował do WTO 11 grudnia 2001 roku, został podpisany protokół, który oznacza automatyczne przyznanie statusu gospodarki rynkowej po 15 latach. Prawnicy Komisji Europejskiej dowodzą, że decyzja przeciwna oznacza przegraną Unii przed sądem. USA i Japonia nie zamierzają takiego statusu przyznawać, ale inne kraje świata zgodziły się na to, np. Australia, Norwegia, Chile, Rosja czy Kazachstan. – Nie podjęliśmy jeszcze decyzji. Ale dla nas jasny jest związek między nadprodukcją stali a decyzją o statusie gospodarki rynkowej – powiedział Juncker. Zdaniem ekspertów sprawa jest faktycznie przesądzona. – Myślę, że Unia nie przyzna takiego statusu, szczególnie po Brexicie, sytuacja polityczna jest zbyt niestabilna – uważa Grzegorz Stec z European Institute for Asian Studies w Brukseli. Jego zdaniem Pekin przyjmie to źle, bo poza względami gospodarczymi znaczenie ma też uznanie międzynarodowe.