Ta erupcja nie dotyczy tylko Polski, wcześniej nastąpiła w krajach rozwiniętych. Niekonwencjonalna polityka monetarna prowadzona tam przez banki centralne od 2007 r. napotykała od samego początku narastającą falę krytyki ze strony wybitnych ekonomistów. Nie jesteśmy tu z prof. Rzońcą jakąś egzotyką. W krótkim tekście mamy trzy strony odnośników, żeby pokazać, że temat, który rozwijamy, ma mocne podstawy analityczne. Po raz pierwszy niekonwencjonalną politykę wprowadził Bank Japonii, potem FED i inne banki na Zachodzie. Obniżono stopy procentowe do zera, a nawet niekiedy poniżej. Banki centralne zaczęły produkować masy swojego pieniądza, za który kupowały masę papierów wartościowych, obniżając długofalowe stopy procentowe i twierdząc, że w ten sposób pomagają gospodarce. Od samego początku istniała narastająca krytyka efektów ubocznych tej polityki, pomijanych przez banki centralne. Jednym z tych skutków jest negatywny wpływ na wzrost gospodarczy. Jeżeli banki komercyjne mogą tanio refinansować kredyt dla mało efektywnych przedsiębiorstw, to będą to robić. Nazywa się to zombifikacją. Coraz więcej badań potwierdza to niebezpieczeństwo.
Jeżeli populistyczni politycy dostają łatwe finansowanie wydatków, to będą odkładać reformy, które są niezbędne, aby uniknąć kryzysu albo długofalowej stagnacji. A część opinii publicznej popiera taki polityczny populizm. Jest dużo badań, które pokazują, że niekonwencjonalna polityka pieniężna, zwłaszcza drukowanie masy pieniądza przez banki centralne, przyczynia się do wzrostu nierówności. Korzystają na tym bogatsi. To przyczynia się do różnych protestów społecznych.
Wreszcie, od samego początku były pytania, jak się z tej polityki wyjdzie. To pytanie nadal ogromnie ciąży nad gospodarką. Ta polityka doprowadziła do tego, że wiele państw się zadłużyło, bo było tanio się zadłużać. Zadłużyły się też większe korporacje, żeby finansować fuzje i przejęcia. Powstał zwiększony dług, którego obsługa nie jest ogromnym ciężarem tak długo, jak będzie niska inflacja i niskie stopy. Jeśli inflacja wzrośnie, powstanie dylemat: czy poświęcić stabilność cen i trzymać niskie stopy, czy je podnieść i zaakceptować rosnące koszty obsługi długu.
Zbyt mało się mówi o niebezpieczeństwach kontynuacji takiej polityki. To, co jest zagrożeniem dla wielkich krajów jak USA, jest o wiele większym ryzykiem dla krajów jak Polska. Z wielkim niepokojem przyjmuję gwałtowne odejście RPP, gdzie dominują przedstawiciele PiS, od konwencjonalnej polityki pieniężnej. Weszła radykalna polityka polegająca na obniżeniu stóp procentowych niemal do zera i przejście do gwałtownej kreacji pieniądza przez NBP.
Dlaczego NBP naśladuje zachodnie banki centralne?