Wydatki z Funduszu Alimentacyjnego spadły w ciągu 7 lat o pół miliarda zł. Wydawałoby się, że to oznacza ogromną poprawę sytuacji, ale czy faktycznie dłużnicy alimentacyjni nagle masowo zaczęli płacić alimenty?
Niestety nie, nie ma mowy o poprawie. To że wydatki Funduszu Alimentacyjnego spadły, wynika z niskiego progu dochodowego, który pozwala korzystać z jego świadczeń. Próg ten powinien być jakoś powiązany z inflacją lub najniższym wynagrodzeniem, a niestety nie jest. Obecnie płaca minimalna wynosi 3490 zł brutto, co daje na rękę nieco ponad 2,7 tys. zł i oznacza, że nawet samotna matka z dwójką dzieci zarabiająca płacę minimalną – nie jest w stanie uzyskać całego możliwego świadczenia z Funduszu. Próg dochodowy, umożliwiający uzyskanie wsparcia z FA, wynosi bowiem 900 zł netto na osobę w rodzinie. Wprawdzie po przekroczeniu progu dochodowego obowiązuje mechanizm złotówka za złotówkę, ale nadal jest to zbyt nisko zawieszona poprzeczka. A od lipca płaca minimalne jeszcze wzrośnie. Efekt? Fundusz ma się teoretycznie dobrze, bo wypłaca coraz mniej - ale to dlatego, że coraz mniej osób jest w stanie sprostać wymaganiom.