Wydatki z Funduszu Alimentacyjnego spadły w ciągu 7 lat o pół miliarda zł. Wydawałoby się, że to oznacza ogromną poprawę sytuacji, ale czy faktycznie dłużnicy alimentacyjni nagle masowo zaczęli płacić alimenty?
Niestety nie, nie ma mowy o poprawie. To że wydatki Funduszu Alimentacyjnego spadły, wynika z niskiego progu dochodowego, który pozwala korzystać z jego świadczeń. Próg ten powinien być jakoś powiązany z inflacją lub najniższym wynagrodzeniem, a niestety nie jest. Obecnie płaca minimalna wynosi 3490 zł brutto, co daje na rękę nieco ponad 2,7 tys. zł i oznacza, że nawet samotna matka z dwójką dzieci zarabiająca płacę minimalną – nie jest w stanie uzyskać całego możliwego świadczenia z Funduszu. Próg dochodowy, umożliwiający uzyskanie wsparcia z FA, wynosi bowiem 900 zł netto na osobę w rodzinie. Wprawdzie po przekroczeniu progu dochodowego obowiązuje mechanizm złotówka za złotówkę, ale nadal jest to zbyt nisko zawieszona poprzeczka. A od lipca płaca minimalne jeszcze wzrośnie. Efekt? Fundusz ma się teoretycznie dobrze, bo wypłaca coraz mniej - ale to dlatego, że coraz mniej osób jest w stanie sprostać wymaganiom.
Jak wygląda skala zjawiska? Ile dzieci dostaje świadczenia z Funduszu z powodu braku opłacania alimentów przez drugiego rodzica? Ilu dłużników alimentacyjnych macie w rejestrze i skąd w ogóle macie dane o czyimś zadłużeniu?
Coraz mniej osób spełnia warunki wsparcia z Funduszu Alimentacyjnego, więc ten Fundusz może wypłacać coraz mniej, ale dłużników wcale nie ubywa. Otrzymujemy dane o dłużnikach alimentacyjnych z ok 3,3 tys. gmin, ale tylko o tych, których obowiązek alimentacyjny przejęło państwo, czyli Fundusz Alimentacyjny. W ramach poszukiwania sposobów na zwiększenie ściągalności alimentów od uporczywie uchylających się od ich płacenia, nowelizacja przepisów z 2015 r. nakazała każdej gminie, by przekazywała informacje o dłużnikach do każdego z czterech biur informacji gospodarczej. Wcześniej gminy mogły przekazywać je do jednego wybranego BIG-u, więc skuteczność była mniejsza.
Czy dłużnikiem alimentacyjnym może być nawet zamożny człowiek? Czy osoby zgłoszone do BIG też są poniżej progu ubóstwa?
Na podstawie danych, które są przekazywane do BIG, nie widzimy pełnego obrazu sytuacji dłużnika, mamy tylko informacje o tym, na ile się zadłużyli. W naszym rejestrze średnia zaległość to ponad 48 tys. zł - to jest bardzo dużo, jak na zadłużenie konsumenta. W rejestrze mamy różne typy długów, najwyższe są długi z tytułu hipotek lub kredytów gotówkowych – te sięgają kilkuset tysięcy, ale już na drugim miejscu są długi alimentacyjne, daleko za nimi są należności za telefon, prąd, gaz czy za jazdę bez biletu.
Co to znaczy, że to duża kwota?
Zrobiliśmy badanie, w którym zapytaliśmy dłużników o to, jaka wysokość kwoty daje im jeszcze nadzieję, że sobie z tym długiem poradzą. Zwykle wskazywali na 10-15 tys. zł, więc spłata 48 tys. zł jest już bardzo trudna.
Czy wszyscy dłużnicy są zgłaszani do BIG przez ośrodek pomocy społecznej?
Niestety, tylko niewielka część dłużników jest do nas zgłaszana przez osoby prywatne, choć od kilku lat prowadzimy akcję „Odzyskuj alimenty”. W jej ramach osoby posiadające wyrok sądu z klauzulą wykonalności, mogą za symboliczną złotówkę wpisać do naszego rejestru dłużnika alimentacyjnego. Skala zainteresowania jest jednak niewielka, a szkoda, bo skuteczność wypada całkiem wysoko. Małżonka lub partnerka - bowiem w 95 proc. są to kobiety - licząc na jakiekolwiek wsparcie, zwykle nie wpisują partnera na listę dłużników w BIG, obawiając się jego niechęci oraz ograniczeń finansowych, jakie może to spowodować. Często też tracą już wiarę, że cokolwiek może pomóc.