W piątek za jednostkę bitcoina, najpopularniejszej spośród wirtualnych walut, po raz pierwszy w historii trzeba było zapłacić ponad 1200 dol. Wprawdzie tę psychologiczną barierę kurs bitcoina sforsował tylko przejściowo, ale i tak jest rekordowo wysoki. Od początku roku zwyżkował już o ponad 20 proc., a w ciągu minionych 12 miesięcy o 182 proc. W efekcie łączna wartość 16,2 mln bitcoinów, które są dziś w obrocie, sięgnęła 19 mld dol. To tyle, co 41 proc. wartości polskich banknotów i monet.
Dzięki tej dobrej passie cena bitcoina, który ze względu na ograniczoną podaż (reguluje ją kod źródłowy) przypomina nieco tradycyjne kruszce, zbliżyła się do ceny złota. Za uncję tego metalu, który od grudnia też szybko drożeje, trzeba dziś zapłacić około 1255 dol. Zdaniem analityków, zarówno złoto, jak i bitcoin zyskują na wartości m.in. z powodu utrzymującej się na rynkach niepewności, związanej z nieokreślonymi wciąż planami prezydenta USA Donalda Trumpa, Brexitem oraz serią wyborów w największych gospodarkach strefy euro.
Zdaniem Spencera Bogarta, analityka z banku inwestycyjnego Needham & Co., notowania wirtualnej waluty dodatkowo w górę pchają oczekiwania części uczestników tego rynku, że amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) – odpowiednik naszej Komisji Nadzoru Finansowego – zezwoli na uruchomienie pierwszego funduszu ETF, odwzorowującego kurs bitcoina. W SEC na rozpatrzenie czekają trzy wnioski o pozwolenie na stworzenie takiego produktu. W sprawie najstarszego z nich, złożonego przez braci Tylera i Camerona Winklevossów, nadzór ma zająć stanowisko do 11 marca. Prawdopodobieństwo, że SEC przychyli się do tego wniosku, zdaje się zwiększać to, że w administracji Trumpa znalazł się propagator bitcoina Mike Mulvaney. Został on szefem Biura Zarządzania i Budżetu (OMB) wchodzącego w struktury Kancelarii Prezydenta.
Zgoda SEC na uruchomienie bitcoinowego ETF-a, czyli funduszu, którego jednostki uczestnictwa notowane byłyby na giełdzie akcji, mogłaby zwiększyć zainteresowanie tradycyjnych inwestorów wirtualną walutą. Inwestowanie w bitcoina nie wymagałoby już bowiem posiadania wirtualnego portfela ani konta na jednej ze specjalnych platform wymiany kryptowalut, jak określa się wirtualne jednostki płatnicze. Inwestorzy nie musieliby się też obawiać kradzieży swoich bitcoinów, co na takich giełdach zdarza się regularnie. W sierpniu z hongkońskiej platformy Bitfinex hakerzy skradli 120 tys. bitcoinów, co spowodowało tąpnięcie notowań wirtualnej waluty.
Zdaniem Bogarta, jednego z nielicznych analityków z Wall Street, którzy zajmują się bitcoinem, prawdopodobieństwo, że SEC zgodzi się na utworzenie bitcoinowego ETF-a, nie sięga 25 proc. Sceptycy wskazują, że nawet gdyby nadzór przychylił się do wniosku Winklevossów, popularność bitcoina mogłaby wcale nie zwiększyć się tak, jak zdają się oczekiwać obecni uczestnicy tego rynku. Jest on bowiem wciąż zbyt mały, aby skusić inwestorów instytucjonalnych.