Christophe Honore: Wyjść z cienia Mastroianniego i Deneuve

W przeddzień stulecia urodzin Marcella Mastroianniego na ekrany wchodzi impresja „Marcello mio” z jego córką Chiarą w roli głównej w reżyserii Christophe’a Honore.

Publikacja: 26.09.2024 04:12

Christophe Honore: Wyjść z cienia Mastroianniego i Deneuve

Foto: AFP

Długo musiał pan namawiać Chiarę Mastroianni, by zagrała w dość ekshibicjonistycznym dla niej filmie „Marcello mio”?

Przez lata poznaliśmy się z Chiarą świetnie. Zrobiliśmy razem siedem filmów, niedawno pracowaliśmy przy superciekawej sztuce teatralnej. Szukaliśmy kolejnego projektu. Spytałem, czy zagrałaby na ekranie siebie: córkę wielkiej Catherine Deneuve i Marcella Mastroianniego. W filmie, w którym musiałaby zmierzyć się z legendą ojca i zrozumieć, kim jest sama. Byłem przekonany, że Chiara odmówi. Wiem, jak bardzo męczą ją nieustanne pytania dziennikarzy: „Jak to jest być córką Marcella Mastroianniego i Catherine Deneuve?”. Ale ona już do tego przez te wszystkie lata przywykła. Powiedziała: „Pisz. To może być zabawne!”.

28 września przypada setna rocznica urodzin Marcella Mastroianniego. Ten pomysł urodził się także z tej okazji?

Nie. Mastroianni był wielkim aktorem, który zasługuje na biopiki, dokumenty i książki poświęcone tylko jemu. To jedna z najpiękniejszych kart historii włoskiego i światowego kina. „Słodkie życie”, „Osiem i pół”, „Miasto kobiet” Felliniego, „Obcy” Visconiego, „Noc”, „Po tamtej stronie chmur” Antonioniego, „Rozwód po włosku” Germiego, „Małżeństwo po włosku” De Siki, filmy Ettore Scoli, Gieseppe Tornatore… I te kobiety wokół niego… To był mocarz wielkiego, artystycznego kina. Ale nasz film jest przede wszystkim o niej – o córce człowieka, którego podziwiał cały zachodni świat.

Czytaj więcej

Być córką legend kina

„Marcello mio” jest refleksją na temat sławy, identyfikacji ze słynnym rodzicem, ale też opowieścią o kształtowaniu się własnego „ja”.

Nie starałem się nawiązywać w tym filmie do jakichkolwiek prawdziwych wydarzeń. To jest wyłącznie wytwór mojej wyobraźni. Wymyśliłem kiedyś historię o młodej kobiecie, która przechodzi kryzys tożsamości, niejako podszywając się pod osobowość własnego ojca. Tyle że potem zdecydowałem się zbudować ten film wokół Chiary i Marcella. I oczywiście Catherine Deneuve. To dodawało tej opowieści dodatkowego smaku.

Dokumentował pan ten temat? Rozmawiał pan z Chiarą, z Deneuve?

Nie, to jest moja fantazja na ten temat, choć oczywiście oparta na dość długiej znajomości z Chiarą. Pamiętam, z jak ogromną tremą wysyłałem jej ten scenariusz. Na szczęście ona go zaakceptowała, podobnie zresztą jak potem Catherine Deneuve. Dla Chiary to było też pewnego rodzaju wyzwolenie się z legendy ojca. Ona zresztą potraktowała tę rolę z pewnym humorem. Nawet żartowała: „Gdybym miała za występ w tym filmie dostać jakąkolwiek nagrodę, to chciałabym, żeby była w kategorii „najlepsza rola męska”.

Dla Chiary to było też pewnego rodzaju wyzwolenie się z legendy ojca

Czy razem z Chiarą staraliście się pokazać Mastroianniego nie tylko przez podobieństwo fizyczne i charakteryzację?

Zdecydowanie tak. Przede wszystkim patrzyliśmy na niego poprzez legendę filmową. Trudno, oglądając w „Marcello mio” sceny przy fontannie di Trevi, nie pomyśleć o Fellinim. Drobne, podgolone wąsy Chiary przypominają te, które miał Mastroianni w „Małżeństwie po włosku”. Pojechaliśmy też do małej wioski oddalonej półtorej godziny od Rzymu, gdzie kręcone było „Osiem i pół”. Przyznaję, że te sentymentalne podróże przywoływały obrazy z przeszłości i bardzo wiele znaczyły zarówno dla Chiary, jak i dla mnie – chłopaka z rodziny techników dentystycznych, dla którego Marcello Mastroianni był wielkim artystą z filmowego Olimpu.

Co dla pana jest w tym filmie najważniejsze?

Opowiedziałem o wyzwalaniu się z cienia, dochodzeniu do własnego „ja”. Ale jednocześnie sam dość przewrotnie myślę, że w pewnym momencie życia, kiedy się starzejemy, to nasi zmarli do nas wracają. Marcello Mastroianni zawsze, w różnych sytuacjach, będzie wracał do Chiary. A ja sam przed „Marcello mio” zrobiłem „Zimowego chłopca”, w którym opowiadałem o swojej rozpaczy i dojrzewaniu do myśli, że już nigdy nie będzie przy mnie ojca.

Czytaj więcej

Chiara Mastroianni wcieli się w postać swojego ojca Marcello. Premiera filmu w 2024 roku

Jako reżyser zrobił pan kilkanaście filmów. I we wszystkich świetne, czasem bardzo odważne kreacje tworzą aktorzy.

W moim reżyserskim debiucie „Siedemnaście razy Cecile Cassard” grała Beatrice Dalle. Pamiętam jeden z pierwszych dni zdjęciowych. Beatrice przyjechała na plan, szarmancko pomogłem jej wysiąść z samochodu. Wykrzykuję „Kamera, akcja!”, wszystko rusza, tylko Beatrice stoi nieruchomo. „Coś się dzieje?” – pytam. „Nie powiedział mi pan, jak mam grać” – odpowiedziała. W tamtym momencie zrozumiałem, że reżyseria to przede wszystkim praca z aktorem. To była moja pierwsza poważna lekcja zawodu. I, mam wrażenie, że w następnych filmach, gdy kręciłem „W Paryżu” z Romainem Durisem czy „Piosenki o miłości” z Ludivine Seigner, nigdy o niej nie zapominałem. I oczywiście, gdy pracujemy razem z Chiarą. Od czasu mojego debiutu minęło ponad 20 lat i każdy nowy film staje się dla mnie wspaniałym spotkaniem z aktorami. Bez nich nie byłoby mnie, nie byłoby kina.

Długo musiał pan namawiać Chiarę Mastroianni, by zagrała w dość ekshibicjonistycznym dla niej filmie „Marcello mio”?

Przez lata poznaliśmy się z Chiarą świetnie. Zrobiliśmy razem siedem filmów, niedawno pracowaliśmy przy superciekawej sztuce teatralnej. Szukaliśmy kolejnego projektu. Spytałem, czy zagrałaby na ekranie siebie: córkę wielkiej Catherine Deneuve i Marcella Mastroianniego. W filmie, w którym musiałaby zmierzyć się z legendą ojca i zrozumieć, kim jest sama. Byłem przekonany, że Chiara odmówi. Wiem, jak bardzo męczą ją nieustanne pytania dziennikarzy: „Jak to jest być córką Marcella Mastroianniego i Catherine Deneuve?”. Ale ona już do tego przez te wszystkie lata przywykła. Powiedziała: „Pisz. To może być zabawne!”.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Nowa Skoda Kodiaq. Liczą się konie mechaniczne czy design?
Tu i Teraz
Nowa Skoda Superb. Komfort w parze z technologią
Film
Festiwal filmowy w Gdyni. Wojna nie może nam spowszednieć
Film
Festiwal filmowy w Gdyni zaczyna się obrazem pierwszego dnia wojny
Film
Joanna Łapińska: Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni zyskuje nową energię