Ten film ma już na swoim koncie poważne sukcesy. Znalazł się w głównym konkursie ostatniego festiwalu w Cannes, dostał nominację do Złotego Globu, teraz jest na krótkiej liście oscarowej. Podczas ubiegłorocznego festiwalu filmowego w Gdyni „Dziewczyna z igłą” zdobyła Srebrne Lwy, ustępując jedynie „Zielonej granicy” Agnieszki Holland, a na EnergaCAMERIMAGE w Toruniu operator Janusz Dymek odebrał Złotą Żabę za najlepsze zdjęcia.
„Dziewczyna z igłą” oparta jest na faktach
Kopenhaga, tuż po pierwszej wojnie światowej. Młoda szwaczka (Vic Carmen Sonne), której mąż nie wrócił z wojny, wpada w oko właścicielowi fabryki. „Ożenisz się ze mną?” – pyta. Mężczyzna potwierdza. Ma nawet dobre intencje. Ich związek kończy się jednak po upokarzającej dla Karoline wizycie w domu „narzeczonego”. Jego matka, baronowa, inaczej widzi przyszłość syna.
Dziewczyna jest sama. Bez pracy, z której zostaje wyrzucona. I bez zapomogi, bo choć wszelki słuch po jej mężu zaginął, nie ma potwierdzenia jego śmierci. A Karoline jest w ciąży. Tytułowa igła nie ma służyć do szycia. To sposób na aborcję, która nie wychodzi. Dziewczyna rodzi córeczkę, ale nie jest w stanie jej wykarmić i utrzymać.
Pomoc oferuje Dagmar (Trine Dyrkholm) – przypadkowo spotkana kobieta, która znajduje rodziny dla niechcianych noworodków. Matki wysupłują ostatnie grosze, by zapewnić im przyszłość, jakiej im dać nie mogą. To samo zrobi Karoline. Potem zaprzyjaźni się z Dagmar, będzie u niej mieszkać i dla niej pracować. Aż do chwili, gdy pozna przerażającą prawdę o interesie swojej chlebodawczyni.