Do hiperinflacji dochodzi zwykle, gdy bank centralny w rażący sposób nie radzi sobie ze zwalczaniem inflacji, a władze państwa drukują pieniądze. Tak było np. w Niemczech po pierwszej wojnie światowej, gdy ówczesny prezes Reichsbanku Rudolf Havenstein negował istnienie związku między podażą pieniądza a inflacją, natomiast rząd i wielkie koncerny przemysłowe domagały się drukowania pieniędzy, by spełniać roszczenia płacowe robotników i uniknąć podwyżek podatków. Nastąpiło gwałtowne załamanie się wartości marki. Miesięczna inflacja wyniosła tylko w październiku 1923 r. 29500 proc., a dziennie ceny rosły o 21 proc. Późniejszy szef Reichsbanku Hjalmar Schaht, obrazując ją, posłużył się przykładem: w 1923 r. można było kupić jedno jajko za tyle samo marek, co w 1914 r. 500 mld jaj. Niechlubny rekord hiperinflacji należy jednak do komunistycznych Węgier. W 1946 r. dzienna inflacja sięgnęła tam 207 proc., a miesięczna 41,9 trylionów proc. Część historyków uważa, że komuniści celowo wywołali taką inflację, by zniszczyć węgierską klasę średnią. Drugie miejsce w tym zestawieniu zajmuje Zimbabwe z dzienną inflacją wynoszącą w 2008 r. 98 proc., a miesięczną – kilka milionów procent. Hiperinflację przeżywała też Polska: w latach 1921–1923 i w osiemdziesiątych. Pierwszą zdławiły reformy Grabskiego, drugą plan Balcerowicza.