Jak informuje Sky News, liczba osób cierpiących na grypę spadła o 95 proc., do poziomu, którego nie obserwowano od ponad 130 lat. - Została niemal całkowicie wytępiona - powiedział Simon de Lusignan, profesor podstawowej opieki zdrowotnej na Uniwersytecie Oksfordzkim i dyrektor centrum badań i nadzoru Royal College of GPs, które koncentruje się na grypie.
Styczeń to miesiąc, w którym w Anglii odnotowuje się najwięcej przypadków grypy. Szczytem „sezonu grypowego” jest zwykle drugi i trzeci tydzień tego miesiąca. W tym roku liczba zgłaszanych przypadków chorób grypopodobnych w Anglii wyniosła wówczas 1 na 100 tysięcy mieszkańców. W ciągu ostatnich pięciu lat było to średnio 27 infekcji na 100 tysięcy mieszkańców.
Niewiele osób trafia także z powodu grypy do szpitala. W drugim tygodniu stycznia w Anglii nie hospitalizowano z tego powodu żadnego pacjenta.
Zdaniem de Lusignana poprawa sytuacji może związana być z obostrzeniami wprowadzonymi w związku z pandemią koronawirusa. Jak podkreślił, ludzie bardziej o siebie dbają, myją ręce częściej niż wcześniej i utrzymują dystans społeczny, co sprawdza się zarówno w przypadku obecnej pandemii, jak innych chorób, w tym grypy. - Jest tak wiele pozytywnych efektów mycia rąk. Jeśli wybuchnie kolejna pandemia, część z podjętych obecnie środków bez wątpienia powinna zostać wykorzystana - ocenił.
Profesor Martin Marshall, przewodniczący RCPG, dodał również, że nasz obecny styl życia „powstrzymuje rozprzestrzenianie się wszystkich chorób zakaźnych”.