Łącznie w latach 2021–2027 składka członkowska Polski ma wynieść ok. 45 mld euro – czytamy w uzasadnieniu do ustawy ratyfikacyjnej nowy system zasobów własnych UE. Średnio każdego roku ma sięgać 6,5 mld euro – szacują rządowi eksperci.

Z analizy „Rzeczpospolitej" wynika, że w ostatnich siedmiu latach (2014–2020) łącznie nasza już zapłacona składka wyniosła 31,8 mld euro, czyli przeciętnie 4,5 mld euro na rok. Oznacza to, że dostęp do unijnych funduszy z nowego rozdania kosztować nas będzie o ok. 2 mld euro rocznie więcej. Z grubsza licząc, to o 9 mld zł więcej każdego roku. Dla porównania – w 2019 r. wydatki na ten cel sięgnęły 21,7 mld zł, a w 2020 r. – 24,8 mld zł.
Jednocześnie rząd przekonuje, że pozostaniemy jednym z największych beneficjentów funduszy UE, to znaczy będziemy dostawać znacznie więcej niż nasz wkład do wspólnotowej kasy. Łącznie w latach 2021–2027 mamy otrzymać 125 mld euro (to pieniądze ze zwykłego siedmioletniego budżetu UE, jeśli chodzi o fundusze strukturalne i politykę rolną oraz z nowych źródeł, m.in. Funduszu Odbudowy, ale bez pożyczek z tego ostatniego). Przy składce 45 mld euro wciąż będziemy „do przodu" na ponad 80 mld euro.
– Koszty członkostwa w UE rosną głównie dlatego, że jesteśmy coraz bogatsi – wyjaśnia Aleksander Łaszek z Towarzystwa Ekonomistów Polskich. A także dlatego, że wzrósł budżet UE, za to po wyjściu z Unii Wielkiej Brytanii mniej jest płatników netto.