Krzysztof Stanowski, gospodarz Kanału Zero i kandydat w wyborach prezydenckich, spytał Nawrockiego o to, jak wygrywa się „casting na kandydata na prezydenta”, dlaczego prezes PiS Jarosław Kaczyński właśnie jego wskazał jako potencjalnego następcę Andrzeja Dudy. Nawrocki odparł, że głównym jego atutem było to, że nie należał do żadnej partii prezydenckiej, a jest to zaleta w sytuacji tak głębokich podziałów i wojny polsko-polskiej, gdy Polskę „trzeba ratować”.
Czytaj więcej
CBOS opublikował wyniki nowego sondażu prezydenckiego, w którym zbadano poparcie dla Rafała Trzas...
Wybory prezydenckie. Nawrocki chce „obudzić żyjących w polaryzacji”
- Wynikało to zapewne ze świadomości i sukcesów, i błędów, które wydarzyły się w ciągu ośmiu lat i poszukiwania nowej drogi dla Polski. Myślę, że ta bezpartyjność, ale też przekonanie o tym, że właściwie całe życie służyłem państwu polskiemu – bo i efekty tej pracy były przez środowisko PiS doceniane - zdecydowały o moim wyborze, że wytrzymam dla Polski to, w czym obaj uczestniczymy – kampanię prezydencką - mówił Nawrocki.
Dopytywany, na czym ma polegać zaleta jego bezpartyjności, skoro jego działania w kampanii także mocno polaryzują opinię publiczną, kandydat popierany przez PiS stwierdził, że polega ona na możliwości obudzenia tych, którzy żyjąc w tej polaryzacji między PiS i PO, i nawet mimo stosowanej przez niego „mocnej retoryki, otworzą się na kandydata, który jest bezpartyjny”.
„Kandydat obywatelski” mówił też, że jest rozczarowany wzorem obecnej polityki, gdzie politycy przechodzą „od teczki do teczki”, a on się zastanawia, „kiedy słuchają ludzi”.