„Polityka fiskalna ma za zadanie służyć społeczeństwu, a nie na odwrót. Arbitralne dogmaty (...) są ogromnie szkodliwe. Szczególnie wtedy, gdy stają się celem samym w sobie, jak było w przypadku katastrofalnej w skutkach polityki zaciskania pasa (austerity) po kryzysie 2008 r. (...) Po dekadzie takiej polityki w Europie Południowej można mówić o tzw. straconym pokoleniu" – przekonują młodzi ekonomiści, wśród których jest m.in. dr Paweł Bukowski z London School of Economics, autor szeroko komentowanych badań dotyczących nierówności dochodowych w Polsce.
Sygnatariusze listu przekonują, że dopuszczając wzrost długu publicznego do poziomu średniej unijnej, która w ub.r. wynosiła niemal 78 proc. PKB, Polska zdobyłaby „potencjał do wygenerowania na przestrzeni lat dodatkowego strumienia wydatków publicznych w wysokości kilkuset miliardów złotych. Ta kwota (...) to mniej więcej tyle, ile wynoszą roczne wydatki państwa z całego sektora finansów publicznych" – piszą.
Czytaj także: ING: Załamanie budżetu gwarantowane. Deficyt przekroczy 100 mld zł
Limit i tak jest martwy
Autorzy listu zwracają też uwagę na to, co od początku pandemii budzi sporo emocji: konstytucyjny limit odnosi się do długu wedle krajowej definicji, którą rząd może swobodnie zmieniać. „Na skutek zastosowania rozmaitych sztuczek księgowych już dziś całkowita wartość długu publicznego może przekraczać limity zapisane w konstytucji" – zauważają, apelując o zwiększenie przejrzystości finansów publicznych.
Według nich nie ma jednak także żadnych powodów, aby Polska przestrzegała unijnego limitu długu publicznego, który również wynosi 60 proc. PKB, a którego poziomem rząd nie może manipulować. – Te regulacje również są arbitralne i nie są dla Polski obowiązkowe. Ani traktat z Maastricht, ani tzw. sześciopak dotyczący zarządzania gospodarczego nie nakładają tych zobowiązań na kraje spoza strefy euro. My możemy się ich trzymać wolontaryjnie, ale po co, jeżeli nie robią tego również kraje strefy euro i nie ponoszą konsekwencji? – mówi „Rz" Jan Zygmutnowski z think tanku Instrat. Jak podkreśla, to, że polski rząd może dziś pożyczać na rynkach rekordowo tanio, świadczy o tym, że także inwestorzy nie mają obaw o stabilność finansów publicznych Polski.
– Problem z wiarygodnością może się jednak pojawić. Raz podniesiony limit długu może być podnoszony ponownie, aż straci moc – komentuje dr Wojciech Paczos, ekonomista z Uniwersytetu w Cardiff, który listu nie podpisał. Tłumaczy również, że w obecnym układzie politycznym dodatkowa przestrzeń fiskalna może nie być efektywnie wykorzystana.