Od stycznia do lutego ministerstwo finansów Rosji zebrało 2,754 bln rubli podatków i wydało 3,4 bln rubli, wynika ze statystyk resortu, do których dotarł portal finanz.ru. Deficyt wyniósł 645 mld rubli (33,66 mld zł) czyli 19 proc. budżetu.
Budżetowej dziury nie udało się zasypać petrodolarami. Pomimo rosnącej ceny ropy (do 70 dol./baryłka) wpływy Kremla z jej sprzedaży pozostają o 15 proc. niższe niż przed rokiem.
Ogromny deficyt, porównywalny ze wskaźnikami szczytu kryzysu 2020 r, powstał w wyniku gwałtownego wzrostu wydatków w lutym. Dlaczego właśnie w lutym? W końcu stycznia z leczenia w Berlinie do Moskwy wrócił opozycjonista Aleksiej Nawalny, który został w Rosji otruty bronią biologiczną o nazwie nowiczok.
- Wydatki w lutym wzrosły o 25 proc. rok do roku, głównie ze względu na kwestie społeczne, co prawdopodobnie było spowodowane aktywnością protestów społecznych - uważa Natalia Orłowa, główna ekonomistka prywatnego Alfa-Bank.
Kreml próbował zasypać niezadowolenie społeczne pieniędzmi po masowych wiecach poparcia dla opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Władze zwiększyły o 85 procent wydatki na programy wsparcia ludności w tym rodzinom z dziećmi. Fundusze na wsparcie usług komunalnych podwoiły się.