PKN Orlen jest ważny dla kraju nie tylko dlatego, że dostarcza Skarbowi Państwa 10 proc. rocznych dochodów z VAT i akcyzy. Jest to spółka istotna również dla naszych przyszłych oszczędności, bo fundusze emerytalne mają łącznie ponad 15 proc. jej akcji wartych blisko 3,5 mld zł. Dlatego dobór ludzi, którzy mają zadbać o jej racjonalny rozwój, musi być optymalny. Szalone pomysły trzeba odłożyć na bok, bo realia na nie już teraz nie pozwalają. Priorytetem powinien być zysk dla akcjonariuszy. Dlatego tak ważny jest zdrowy rozsądek.

Wobec spółki były spore oczekiwania. Miała osiągać cele założone w programie bezpieczeństwa energetycznego, czyli znaleźć sposób na dywersyfikację przez pozyskanie nowego źródła surowca. Ale czy dziś, nawet mimo ostatnich spadków cen ropy, kupno złóż nie jest po prostu zbyt kosztowne? Pomysł wciąż jest dobry, ale lepiej to robić małymi krokami, a najlepiej – wykorzystując te aktywa, które Orlen już ma. Na przykład dokonując wymiany części akcji litewskiej rafinerii w Możejkach na udziały w polach naftowych w Azerbejdżanie czy Kazachstanie. Warto też pomyśleć, czy nie łatwiej byłoby zadbać o bliską współpracę ze skandynawskimi koncernami działającymi w krajach bałtyckich. Potrzebne są też inwestycje w infrastrukturę strategiczną, której cały czas brakuje.

Inwestorzy giełdowi szybko zweryfikują kierunek, w jakim podążą nowe władze spółki. Na razie preferują węgierski MOL, który jeszcze parę lat temu był wyceniany bardzo podobnie jak Orlen. Obecnie jego wartość rynkowa jest o około 15 mld zł wyższa niż Orlenu.

Skomentuj na blog.rp.pl