„Rzeczpospolita” przeprowadziła sondę we wszystkich ministerstwach, by zbadać, czy rząd faktycznie dostrzega potencjał sztucznej inteligencji w administracji publicznej oraz na jakim etapie znajdują się projekty AI, o ile w ogóle takie są. Analiza zebranych informacji pozostawia mieszane uczucia, bo z jednej strony są nowatorskie inicjatywy, jak nowoczesny system antyplagiatowy z funkcją rozpoznawania tekstów generowanych przez boty, za którym stoi Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, technologia analizy zdjęć rentgenowskich do wykrywania przemytu tytoniu rozwijana przez Ministerstwie Finansów czy wdrażany w resorcie cyfryzacji polski model językowy PLLuM. Ale z drugiej strony wiele resortów i podległych im jednostek nie robi nic. Czekają na przepisy, finansowanie i rozwiązania, które zagwarantują odpowiedni poziom bezpieczeństwa.
Widać dysproporcje w implementacji – potencjał AI nie jest w pełni wykorzystywany, a w oczy rzuca się brak spójnej strategii.
Perspektywy dla AI w urzędach
Mniej niż co trzeci dyrektor instytucji z sektora publicznego faktycznie korzysta z danych do podejmowania codziennych decyzji. Niewykorzystywanie systemów do ich analizy to wyzwanie. Sytuacja może ulec jednak raptownej poprawie, bo aż 82 proc. badanych instytucji planuje inwestycje w sztuczną inteligencję, licząc, że to usprawni obsługę obywateli – wynika z najnowszych analiz firmy Elastic, które „Rzeczpospolita” publikuje jako pierwsza. Ankiety przeprowadzono wśród szefów instytucji publicznych w wielu krajach, w tym w Polsce. Zatem zapóźnienia we wdrażaniu AI to nie wyłącznie przypadłość rodzimej administracji.
– Wiele podmiotów wciąż tkwi na podstawowym poziomie dojrzałości cyfrowej, gdzie dominuje ręczne przetwarzanie informacji. Istnieje kilka powodów tego stanu rzeczy, jednym z nich jest opór przed nowymi technologiami – twierdzi Przemysław Wójcik, prezes firmy AMP.