2,7 mld zł – taką wartość ma największy kontrakt eksportowy polskiej zbrojeniówki po 1989 r. W czerwcu 2022 r. ogłoszono, że Ukraina kupi 54 armatohaubice Krab. Ta umowa to głównie zasługa Michała Dworczyka, ówczesnego szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, który „wychodził” tamten kontrakt. Było to połączone z tym, że kilka tygodni wcześniej Polska przekazała ukraińskim siłom zbrojnym 18 takich armatohaubic, była to zatem swego rodzaju transakcja wiązana, która została dobita przez polityków, a nie przemysł.
Ukraina miała kupić 150 polskich rosomaków. Obietnice nic nie kosztują
Ale to miał być dopiero początek. W kwietniu 2023 r. podczas wizyty prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w Polsce ogłoszono, że Ukraina kupi od nas 150 kołowych transporterów opancerzonych Rosomak, kilkadziesiąt samobieżnych moździerzy Rak i rakiety do zestawów przeciwlotniczych Piorun. Wartość takich umów to byłoby kilka mld zł. Jednak do realizacji tych zapowiedzi nie doszło i obecnie nic nie wskazuje, by dojść miało. Choćby dlatego, że relacje polityczne na linii Warszawa–Kijów, które zawsze w tego typu transakcjach mają znaczenie, mocno się ochłodziły. Co nie zmienia faktu, że piorun to dla spółki Mesko, która wchodzi w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej, główny produkt eksportowy i w ostatnich latach zakupiły go m.in. Litwa, Łotwa, Estonia czy Norwegia.
Czytaj więcej
Ukraina po zakończeniu wojny może stać się taką szansą dla polskich firm, jak Polska dla niemieckich na początku lat 90.
Jednak dla Polskiej Grupy Zbrojeniowej podstawowym klientem odpowiadającym obecnie za ok. 80 proc. z 10 mld zł przychodów (2023 r.) pozostaje Ministerstwo Obrony Narodowej. Poza wyjątkiem krabów, wojna w Ukrainie tej tendencji nie zmieniła. I nic nie zapowiada, by to się w kilkunastu najbliższych latach miało zmienić. Dlaczego? Powodów jest co najmniej kilka.
Po pierwsze, poza kilkoma wyjątkami, jak wspominane pioruny, PGZ brakuje atrakcyjnych produktów, po które chciałyby sięgnąć siły zbrojne innych krajów. Powody są różne. Np. kraby są de facto niesprzedawalne za granicę z powodu zbyt wysokiej ceny produkcji, a sprzedaż rosomaków jest obwarowana licencją fińskiej Patrii.