Od pierwszego września znowu rusza sezon polowań na kaczki i gęsi, w tym na gatunki już zagrożone. Ekolodzy wzywają ministra klimatu i środowiska do wykreślenia dzikich ptaków z listy gatunków łownych.
„Koszt uczestnictwa 2000 euro. Ubój zwierzyny bez ograniczeń: gęsi białoczelne, gęsi zbożowe, gęgawy i kaczki” – tak swoją ofertę reklamuje włoskie biuro podróży, które organizuje polowania na kaczki w Polsce dla włoskich myśliwych. Dlaczego Włosi przyjeżdżają strzelać do „polskich” gęsi i kaczek? Bo Włochy skuteczniej niż Polska chronią swoją przyrodę i tam ten proceder nie jest już możliwy.
„3 dni polowania na kaczki i gęsi na jeziorze – bez dziennego limitu worków na zwierzynę. 1450 euro na myśliwego” – to oferta kolejnego biura, do której dotarli ekolodzy z organizacji „Niech Żyją!”.
Czytaj więcej
Na organizacji strzelania do zwierząt leśnicy i koła łowieckie zarabiają dziesiątki milionów złotych. Ekolodzy uznają polowania za skandal i coraz aktywniej w nich przeszkadzają.
- Zanim myśliwi przyjdą nad mokradła, tętnią one wielogatunkowym życiem, są tam dziesiątki gatunków ptaków, coś wyjątkowo pięknego. Miejsca, gdzie to się dzieje to najczęściej ostatnie enklawy bioróżnorodności w kraju. Po polowaniu to samo miejsce staje się pustynią z konającymi ptakami – mówi „Rzeczpospolitej” Piotr Chara, przyrodnik z Fundacji Zielonej Odry i Warty, współtwórca rezerwatu "Gęsi Bastion". – Smutny przykład to Park Narodowy „Ujście Warty”, który mógłby zostać symbolem wielkich wędrówek ptaków a stał się wielką strzelnicą Europy. Jedno z ogłoszeń lokalnego koła brzmi: „przyjmujemy pierwszych sto zgłoszeń” chętnych by zapłacić za polowania na gęsi stojąc przy granicy parku. Jesienią, zamiast oglądać spektakularne wyloty migrujących ptaków, turyści uciekają stamtąd rozgoryczeni, bo doświadczają obrazów ich ranienia i zabijania. Pracowałem w tym parku, widziałem zostawione w terenie dziesiątki zastrzelonych ptaków nie zabieranych tylko dlatego, że nie mieściły się już na terenowych pickapach. Nakazana przez ówczesną dyrekcję bierność w tym zakresie była głównym powodem mojego odejścia - mówi przyrodnik.