Reklama
Rozwiń

Szczepionkowa solidarność to jedyna droga

Pandemia Covid-19 ujawniła prawdę o nas samych i o rzeczywistych priorytetach naszej cywilizacji.

Aktualizacja: 05.02.2021 22:50 Publikacja: 05.02.2021 18:00

Szczepionkowa solidarność to jedyna droga

Foto: AFP

Jeśli chodzi o deklaracje, to żyliśmy do niedawna w świecie liberalnej demokracji, równych szans, sprawiedliwości i nie tylko narodowej, ale i międzynarodowej solidarności. To ostatnie słowo odmieniano przez wszystkie możliwe przypadki, na setkach międzynarodowych konferencji i spotkań politycznych. Intelektualiści, eksperci, lekarze zapewniali, że proces budowania trochę bardziej sprawiedliwego i wolnego świata wciąż trwa. A potem przyszedł koronawirus, kolejne lockdowny, kryzys zdrowotny, gospodarczy i nasze deklaracje zostały sprawdzone.

„Normalne czasy są jak wymiana formalności podczas oficjalnej rozmowy – nigdy nie musisz ukazywać siebie. Uśmiechasz się, wypowiadasz poprawne frazesy i wychodzisz bez szwanku, bez konieczności pokazywania, kim naprawdę jesteś. Ale kiedy znajdziesz się w kryzysie, jest odwrotnie. Masz wybór. A dokonując wyboru, odsłaniasz w pełni swe serce" – wskazywał papież Franciszek w książce „Powróćmy do marzeń". I dokładnie to dzieje się na naszych oczach, nie tylko w wymiarze indywidualnym, ale i społecznym oraz politycznym. Nasze deklaracje, intencje, wielkie hasła są weryfikowane. Hipokryzja, która zawsze była cechą działalności politycznej, a szczególnie relacji międzynarodowych, do niedawna przykryta poprawną retoryką, dziś ujawnia się z całą mocą. To silniejsi wygrywają, bogatsi mają to, czego nie mają i długo nie będą mieli biedniejsi, a jeśli chcesz być solidarny, to przegrywasz.

Kto jest najsilniejszy

Organizacje międzynarodowe są tego w pełni świadome. Kilkanaście dni temu szef Światowej Organizacji Zdrowia Etiopczyk Tedros Adhanom Ghebreyesus ostrzegał, że świat staje obecnie „na skraju moralnej katastrofy". – Muszę być dosadny. Cena tej porażki zostanie zapłacona życiem i środkami do życia w najbiedniejszych krajach świata – ostrzegał.

Do jakich wydarzeń się odnosił? Do tego, że na razie masowa akcja szczepień ruszyła tylko w 49 najbogatszych krajach. W połowie stycznia niemal wszystkie z prawie 40 mln zaszczepionych dotąd osób stanowili ich mieszkańcy. A jak dostępność do szczepień wyglądała gdzie indziej? Otóż minimalnie. W jednym z najbiedniejszych (a ludnych) krajów rozdysponowano w tym czasie jedynie 25 dawek szczepionki. – Nie 25 milionów, nie 25 tysięcy, tylko 25 dawek – podkreślił Tedros.

A jeśli gdzieś koronawirus zbiera naprawdę gigantyczne żniwo, to są to właśnie kraje najuboższe. Tam brakuje nie tylko szczepionek, ale także testów, o miejscach szpitalnych ratujących życie nie wspominając. Trudno zachowywać dystans społeczny czy higienę w obozach dla uchodźców lub miejscach zniszczonych przez katastrofy naturalne. Prawdziwej skali zachorowań, ani tym bardziej śmiertelności, w wielu krajach Afryki, Ameryki Środkowej czy Azji zwyczajnie nie znamy, bo nikt tego nie jest w stanie sprawdzić, ale nawet wycinkowe dane pokazują, że pod koniec stycznia 2021 r. w Afryce liczba zakażeń wzrosła o 50 proc. w porównaniu z grudniem 2020 r., a spora część z nich pochodzi od nowego, brytyjskiego szczepu Covid-19.

Mimo to do Afryki trafi niewielka w porównaniu choćby z zamówioną przez Unię Europejską (Wielkiej Brytanii i USA nie doliczając) liczba szczepionek. WHO w ramach programu COVAX zawarła dotąd umowy na zakup 1,3 mld dawek szczepionek dla 92 krajów (dla porównania UE zamówiła 2,3 mld takich szczepionek), ale już teraz wiadomo, że choć pierwsze dostawy miały być dostępne w lutym, to korporacje farmaceutyczne zajęte produkcją szczepionek dla krajów najbogatszych nie dostarczą zamówienia na czas. – Przed nami teraz prawdziwe zagrożenie, polegające na tym, że nawet gdy szczepionka daje nadzieję niektórym, staje się kolejną cegłą w murze nierówności dzielącym na Ziemi tych, którzy mają wszystko, i tych, którzy nie mają nic. To niesprawiedliwe, że młodzi, zdrowi mieszkańcy bogatych krajów zaszczepią się szybciej niż służba zdrowia i starsi w krajach biednych – mówił Tedros Adhanom Ghebreyesus.

Powód tych opóźnień jest oczywisty. Pieniądze. Ci, którzy mają ich więcej, którzy dysponują większymi możliwościami nacisku politycznego czy finansowego – będą mieli szczepionki w miarę szybko, a ci, którzy z jakichkolwiek powodów są stroną słabszą, biedniejszą, będą nadal umierać masowo na Covid-19. O tym, jak łatwo wpaść w te sidła, przekonała się zresztą sama Unia Europejska, która – jako że ma mniejsze możliwości bezpośredniego nacisku na korporację AstraZeneca niż choćby Wielka Brytania czy USA – właśnie dowiedziała się, że zamówionej liczby szczepionek w terminie nie dostanie. „Nie mamy pana płaszcza i co nam pan zrobi" – oznajmił liderom unijnym, jak w filmie Barei, prezes koncernu. I choć Unia przelała wcześniej na konto firm farmaceutycznych setki milionów euro na prace nad szczepionkami, wiele wskazuje na to, że wcale nie będzie jej łatwo zmusić firmy do wypełnienia podjętych zobowiązań. To koncerny są bowiem w tej sprawie stroną silniejszą, bo w sytuacji „pandemii lęku" to one mają w rękach klucz do jej rozwiązania. Mogą więc dyktować warunki nawet tym, którzy wcześniej przekazali im ogromne środki.

Solidarność w praktyce

Przypadek Unii Europejskiej jest zresztą doskonałym przykładem tego, jak silniejszym nie opłaca się negocjowanie w imieniu słabszych i wraz z nimi. Gdyby zamówienia u AstraZeneca złożyły same Niemcy, i to one negocjowałyby umowy, jest wysoce prawdopodobne, że odsetek zaszczepionych w tym kraju byłby podobnie wysoki do tego w Wielkiej Brytanii (która także – po brexicie – negocjowała samodzielnie). Jako że Unia zdecydowała się jednak na wspólne zamówienie, co jest formą solidarności z krajami biedniejszymi i słabszymi, kraje najbogatsze i najbardziej wpływowe także zapłaciły swoją cenę – w zachorowaniach i zgonach – za solidarność. Nie ma wątpliwości, że wobec coraz silniejszych narodowych emocji, a także kryzysu, w Niemczech i w innych potężnych krajach UE opinia publiczna będzie stawiać ten zarzut swoim politykom. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że premier Boris Johnson coraz mocniej gra w brytyjskiej polityce kartą szczepień i niedołężności Unii w tej sprawie. To będzie wzmacniać gospodarczy nacjonalizm (lub gospodarczy patriotyzm – w zależności od poglądów politycznych będziemy to zjawisko nazywać tak lub inaczej).

Unia Europejska już zresztą zareagowała w ten sposób na działania globalnych korporacji farmaceutycznych i ich uniki. Zdecydowała, że transporty szczepionek do innych krajów będą wychodzić ze znajdujących się na terenie Wspólnoty zakładów tylko w sytuacji, gdy zrealizowane zostaną zamówienia unijne. Wolny rynek, a także solidarność z innymi krajami są ważne, ale nie na tyle, by zrezygnować z własnych interesów. Trudno się temu dziwić, bo najbliższe wybory europejskie będą odbywać się w konkretnych krajach na Starym Kontynencie, a nie w Afryce, Azji czy Ameryce. Polityk z zasady będzie więc zainteresowany najpierw zaspokojeniem potrzeb własnego kraju, a dopiero później będzie godził się na pomoc innym. Nic w tym zaskakującego ani nawet niemoralnego. Ordo caritatis, porządek miłości, świadomość stopniowalności obowiązków moralnych są głęboko zakorzenione w etyce, o polityce nie wspominając. Koronawirus tylko to szczególnie mocno pokazuje i falsyfikuje opowieści o zmierzchu państwa narodowego. Ono się zmienia, ale w pewnych sytuacjach pozostaje rzeczywiście niezbędne, a jego siła ma znaczenie dla naszego codziennego życia.

Pandemia pokazuje też, jaki jest nasz autentyczny stosunek do idei solidarności wewnątrz społeczeństw, w których żyjemy. Społeczeństwa faktycznie egalitarne – na przykład Izrael był jako taki kształtowany, choć obecnie różnie z tym już bywa – pilnują, żeby dostęp do szczepień i opieki nad chorymi był rzeczywiście równy. Tam, gdzie w system wpisana jest strukturalna nierówność (a tak jest choćby w USA), pandemia ujawniła jednak, jak głębokie są nierówności. Znakomity liberalny historyk Timothy Snyder pokazuje w książce „Amerykańska choroba", że tak wysoki odsetek zgonów jak obecnie w USA jest związany nie tylko ze zlekceważeniem zagrożenia przez byłego prezydenta Donalda Trumpa, ale także z tym, że ogromna część Amerykanów, tych biedniejszych, nie ma pełnego dostępu do opieki medycznej, co skutkuje licznymi chorobami towarzyszącymi i nadwagą. Bez uzdrowienia tego systemu – przekonuje Snyder – nie będzie realnej sprawiedliwości i solidarności, ale także skutecznej walki z kolejnymi pandemiami, które – biorąc pod uwagę mobilność ludzkości – będą się pojawiać.

W Polsce jest jeszcze inaczej. Wiele mówimy o solidarności, przyjęte zasady ją prezentują, ale gdy tylko ktoś ma szansę zrobić coś poza kolejką, to niezależnie od poglądów to robi (są oczywiście szlachetne wyjątki). Kultura załatwiania, cwaniactwo są u nas bardzo silne. To także uświadamia, że bez pracy nad realną, a nie tylko deklaratywną, kulturą solidarności nie ma szans na zdrowy system biopolityki i bioetyki. Bogatsi, lepiej ustosunkowani z natury mają lepiej, system powinien więc być zbudowany tak, by owe różnice niwelować, a nie by je wzmacniać. Człowiek ma – można powiedzieć – naturalną tendencję do egoizmu, solidarność powinna być więc wzmacniana i to nie tylko przez formację i nacisk społeczny, ale także przez narzędzia systemowe i prawne.

Interes finansowy, prawo do życia

Brutalne działania globalnych korporacji, a także brak dostępu do szczepionek (ale tak samo jest z lekami na AIDS i z wieloma innymi) dla krajów najbiedniejszych – często najbardziej dotkniętych skutkami chorób – stawiają także pytanie o to, czy pozostawienie regułom wolnego rynku problemów zdrowotnych i walki z kryzysami humanitarnymi jest najlepszym rozwiązaniem. Jeszcze przed II wojną światową papież Pius XI w encyklice społecznej „Quadragesimo anno" („Czterdziestego roku") podkreślał, że „jak jedności społeczeństwa nie można opierać na walce klas społecznych, tak i właściwego ustroju gospodarczego nie można zostawiać wolnej konkurencji". Uznanie, że wolny rynek załatwia wszystkie problemy i powinien być pozbawiony szerokich, także międzynarodowych elementów kontrolnych, jest jego zdaniem „zatrutym źródłem", które niszczy przestrzeń społeczną.

„Wolna konkurencja jednak – jakkolwiek w pewnych granicach słuszna i pożyteczna – nie może być kierowniczą zasadą życia gospodarczego; doświadczenie aż nadto potwierdziło tę prawdę, kiedy w życie wprowadzono zgubne postulaty indywidualistyczne. Stąd pochodzi nagląca konieczność poddania życia gospodarczego prawdziwej i skutecznej zasadzie kierowniczej. Zadania tego jednak nie spełni tym bardziej dyktatura gospodarcza pewnych czynników, która od niedawna zajęła miejsce wolnej konkurencji; jest to bowiem siła ślepa i niepohamowana w swej gwałtowności, a jeśli ma być pożyteczną dla ludzi, musi być silnie okiełznana i mądrze kierowana, do czego oczywiście sama nie jest zdolna. Szukać zatem trzeba wyższych i szlachetniejszych zasad, które by je mocno ujęły w ryzy i pokierowały; a są nimi: sprawiedliwość społeczna i miłość społeczna" – podkreślał Pius XI. I dodawał, że „ze względu na gospodarczą współzależność państw i ich wzajemną potrzebę pomocy poszczególne państwa na podstawie wspólnych uzgodnień i zgodnym wysiłkiem winny współdziałać w tworzeniu błogiego w skutkach międzynarodowego porozumienia gospodarczego przy pomocy rozumnych traktatów i odpowiednich urządzeń".

Myśl tę wielokrotnie powtarzali później kolejni papieże – i Jan XXIII, i Paweł VI, i Jan Paweł II czy Benedykt XVI, a teraz powtarza ją, zwracając uwagę na społeczny wymiar własności prywatnej, także papież Franciszek. On zresztą odniósł tę zasadę także do kwestii „wykluczenia farmaceutycznego". – Z punktu widzenia etyki, jeśli faktycznie jest obecna możliwość leczenia danej choroby, to winna być ona dostępna dla wszystkich. Inaczej tworzy się niesprawiedliwość – mówił papież we wrześniu ubiegłego roku do przedstawicieli Fundacji Banku Farmaceutycznego. – Podczas udzielania pomocy charytatywnej w czasie pandemii trzeba pamiętać również o tej farmakologicznej dla najuboższych. W szczególności chodzi tu o powszechne stosowanie nowych szczepionek na świecie. Powtarzam, że byłoby to smutne, gdyby przy dostarczaniu szczepionki pierwszeństwo mieli najbogatsi albo gdyby ta szczepionka stała się własnością tego czy innego kraju, a nie byłaby już dostępna dla pozostałych. To musi być uniwersalne, dla wszystkich! – dodawał.

Co w praktyce rozumie przez te słowa papież Franciszek? Odpowiedzi możemy szukać w wystąpieniu watykańskiego dyplomaty abp. Ivana Jurkovicia na forum Światowej Organizacji Własności Intelektualnej. „Stolica Apostolska – mówił we wrześniu 2020 r. arcybiskup – pragnie ponowić swój apel o wprowadzenie w życie ustawodawstwa, aby patenty i zasady rynkowe nie stały się przeszkodą w dostępie do leków, diagnostyki i wyrobów medycznych. Byłoby godne ubolewania, gdyby dostęp do szczepionki na Covid-19 mieli w pierwszym rzędzie najbogatsi, czyniąc ją własnością jednego narodu, a nie powszechną". Zniesienie lub ograniczenie prawa patentowego, umożliwienie produkcji szczepionek (ale także leków na AIDS) w zakładach na terenie Afryki, przez afrykańskie firmy, nie tylko zwiększyłoby dostęp do medykamentów, ale także obniżyłoby ich cenę. Obie te kwestie zdecydowanie poszerzyłyby dostępność do szczepionek.

I o ile w normalnej sytuacji można by przekonywać, że jest to atak na wolny rynek i na nakłady wielkich firm, o tyle w tej sytuacji jest jednak nieco inaczej. Uczestnicy wyścigu o szczepionkę, w zasadzie wszyscy, otrzymali ogromne wsparcie zarówno od Unii Europejskiej, jak i Stanów Zjednoczonych, a umowy przez nie podpisane minimalizowały ich własne ryzyko. Jeśli więc w tej chwili cokolwiek by traciły, to jedynie część zysku. Oczywiście, z perspektywy obecnych na giełdzie czy ograniczonych przez akcjonariuszy firm to także ma znaczenie, ale z perspektywy moralnej nie może być tak, że interes finansowy jednych ogranicza – i to w stopniu zasadniczym – prawo do życia i bezpieczeństwo innych.

Nowy globalny porządek?

Ogromne nakłady państw i organizacji międzynarodowych także mogą wprowadzać „farmaceutyczną nierówność" między państwami. Te kraje czy organizacje, które przekazały ogromne środki na badania, i to w sytuacji, gdy dopiero się one zaczynały, w naturalny sposób będą domagać się, by to do nich trafiły zamówione szczepionki. Politycy, znajdujący się pod naciskiem mediów i opinii publicznej, a także mający świadomość, że każdy kolejny miesiąc zamknięcia gospodarki nie tylko przynosi ogromne straty finansowe, ale także przybliża perspektywę wybuchu niekontrolowanych emocji społecznych (w ostatnich dniach zmaga się z nimi choćby zazwyczaj uchodząca za oazę spokoju Holandia), będą robili wszystko, by to ich kraje otrzymały szczepionki jako pierwsze. Jeśli mamy mówić o budowie świata choć trochę bardziej sprawiedliwego, trudno nie domagać się jednak minimalnej choćby sprawiedliwości w dostępie do szczepionek.

Niezwykle mocno pisał o tym w encyklice „Fratelli tutti" papież Franciszek. „Miarą prawdziwej jakości różnych krajów świata jest zdolność do myślenia nie tylko jako kraj, ale także jako rodzina ludzka, a to okazuje się zwłaszcza w momentach krytycznych. W ostatecznym rozrachunku zamknięte nacjonalizmy wyrażają tę niezdolność do bezinteresowności, błędne przekonanie, że można się rozwijać z dala od nieszczęścia innych, i że, zamykając się przed innymi, można się lepiej chronić. Imigrant jest postrzegany jako uzurpator, który nic nie daje. W ten sposób dochodzi się do naiwnego myślenia, że ubodzy są niebezpieczni lub bezużyteczni, a możni są hojnymi dobroczyńcami. Tylko kultura społeczna i polityczna, która zawiera w sobie bezinteresowną gościnność, może mieć przyszłość" – wskazywał papież.

Te słowa mogą się wydawać utopijne, cała ta encyklika papieska jest zresztą do pewnego stopnia „utopijna". W obecnej sytuacji trudno jednak nie dostrzec, że globalna solidarność może wynikać nie tylko z nakazów moralnych, ale także z interesów poszczególnych państw. Zduszenie globalnej pandemii, szczególnie w sytuacji, gdy wirus błyskawicznie mutuje i „wędruje" z państwa do państwa, nie jest możliwe bez globalnych mechanizmów solidarności, czyli bez walki z wirusem na całym świecie. Z perspektywy zarówno państw bogatych (a Polska, warto mieć tego świadomość, do takich właśnie należy), jak i ogromnych korporacji solidarność z biedniejszymi jest istotnym elementem działań, które mogą ograniczyć skalę obecnej pandemii czy nawet ją zakończyć, a skoro tak, to warto je podejmować. Korzystne dla firm nie są tylko pieniądze na koncie, ale także powrót względnej normalności.

O korzyściach społecznych nawet nie wspominajmy. Ostatni wielki kryzys, zaczynający się od upadku gospodarczego na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego wieku, a zakończony II wojną światową, doprowadził za sprawą połączonych wysiłków socjaldemokracji i chadecji do powstania tzw. państwa opiekuńczego. W znacznym stopniu dokonywało ono redystrybucji środków, tak by wyrównywać szanse, oferować pomoc i opiekę słabszym, budować społeczeństwa bardziej solidarne. I to m.in. dzięki temu (choć oczywiście znaczenia militarnej siły USA też nie należy lekceważyć) udało się nie tylko zatrzymać światowy marsz komunistów, na długo postawić tamę populizmom, ale też zbudować społeczeństwa, które rzeczywiście żyły dostatniej, bezpieczniej i sprawiedliwiej niż jakiekolwiek wcześniej.

Czy ten obecny kryzys, i egzystencjalny, i ekonomiczny, i moralny, może stać się podobnym przełomem? Czy zasady solidaryzmu społecznego, „państwa socjalnego", da się przełożyć na poziom międzynarodowy, na budowę globalnej solidarności społecznej? Nie wiem i chyba nikt w tej chwili nie wie. Jednak jeśli mamy wyciągać z kryzysu jakąś lekcję, jeśli ma on nas, ale także nasze społeczeństwa, przemieniać, to warto stawiać takie pytanie i szukać rozwiązań bardziej solidarnych. To może się wydawać utopią, ale bez wizjonerów – także społecznych – nie ma głębokich przemian. 

Plus Minus
Konsumpcjonistyczny szał: Boże Narodzenie ulubionym świętem postchrześcijańskiego świata
Plus Minus
Kompas Młodej Sztuki 2024: Najlepsi artyści XIV edycji
Plus Minus
„Na czworakach”: Zatroskany narcyzm
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Plus Minus
„Ciapki”: Gnaty, ciapki i kostki
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku