W ciągu kilku ostatnich tygodni minister zdrowia stał się jednym z najpopularniejszych polskich polityków. To efekt reakcji na wybuch być może największego zdrowotnego kryzysu ostatnich stu lat. Dla opinii publicznej, dla ludzi martwiących się o miejsca pracy, egzaminy swoich dzieci, czy w ogóle przyszłość, deklaracja ministra nie ma zbyt dużego znaczenia. Oni czekają na inne słowa - o otwarciu gospodarki czy postępach w walce z epidemią. I dlatego, być może, deklaracja z piątku nie wpłynie bezpośrednio i od razu na jego popularność.
Dla wielu jednak wyborców opozycji jego postawa może być dużym zawodem. Szumowski może pozostać popularny, ale z czasem stanie się bardziej jednowymiarowy, niż jest teraz. Zwłaszcza, gdy zakończy się pierwsza, „wojenna” faza epidemii.
Deklaracja ma jednak jeden bezpośredni efekt. Wraca potrzeba rozwiązania kryzysu politycznego wokół wyborów. Bo Polska nie może jednocześnie tkwić w kryzysie politycznym, gospodarczym i zdrowotnym. Klucze do rozwiązania leżą w Sejmie i Senacie.
Jak wynika z naszych informacji, PO prowadzi rozmowy z Jarosławem Gowinem, a na samym zapleczu partii Borysa Budki trwają intensywne prace nad nowymi scenariuszami. Rozwiązanie autorstwa PO ma zostać pokazane w poniedziałek. Bo tak jak już pisała „Rzeczpospolita”, ten kto znajdzie wyjście z sytuacji, takie, które uda się zrealizować, politycznie bardzo dużo zyska. Kto znajdzie „tarczę” dla demokracji - ten wygra.
Przeczytaj: Kto znajdzie „tarczę” dla polskiej demokracji