Jedynym rezultatem rozmów Rosjan w syryjskiej stolicy jest ustalenie, że odbędą się następne spotkania. Jednocześnie, po kilku tygodniach krążenia po morzu, rosyjski statek do transportu uzbrojenia dostał w końcu zgodę, by zawinąć do portu w Tartus, aby zabrać stamtąd część rosyjskiej broni i wyposażenia.
Nie wpuścili natomiast rosyjskiego statku szpiegowskiego Kildin, na którym wybuchł pożar 20 mil od syryjskiego wybrzeża. Jednostka prawdopodobnie śledziła okręty tureckie, ale musiała przerwać misję i jej załodze na morzu, z trudem, po kilku godzinach udało się ugasić pożar pod pokładem.
Wszyscy chcą rozmawiać z nowymi władzami w Syrii
Nim Rosjanie dojechali do Damaszku, Syryjczycy odebrali im prawo zarządzania portem w Tartus – poza swoją bazą administrowali całym portem, przez który szły transporty m.in. kradzionego ukraińskiego zboża. – Mieli tu zainwestować pół miliarda dolarów, a nic nie kupili, całe wyposażenie portowe jest zużyte – skarżył się jeden z syryjskich urzędników przy przejmowaniu od Rosjan infrastruktury portowej.
Nowe władze w Damaszku zorientowały się już prawdopodobnie, że są bardzo pożądanym partnerem do rozmów. Rosjanie dotarli tam po ministrach spraw zagranicznych Niemiec i Francji oraz ukraińskiej delegacji. Ta ostatnia zaoferowała Syryjczykom dostawy ukraińskich zbóż, które mogłyby zlikwidować żywnościową zależność kraju od Moskwy.
Czytaj więcej
Kilkanaście dni po upadku dyktatora Baszara Asada już widać, kto ma szansę najbardziej skorzystać na zmianie władzy w Damaszku. I kto się na Bliskim Wschodzie tego najbardziej obawia.