Rz: Absolwenci Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury mają pierwszeństwo w zdobyciu urzędu asesora, a z czasem i sędziego. Dostaną urząd bez konkursu. Pana zdaniem to dobry pomysł?
Rafał Dzyr: To bardzo dobry pomysł. Uzyskiwanie przez absolwentów Krajowej Szkoły stanowisk asesorskich, a następnie sędziowskich bez konkursów to nie jest przywilej. To realizacja obowiązku przez ustawodawcę, który wprowadził aplikację sędziowską, tyle, że w poprzednim stanie prawnym nie zapewnił aplikantom pracy w tym zawodzie. To była sytuacja bez precedensu dyskryminująca naszych absolwentów. Wyobraża Pani sobie taką sytuację np. na studiach medycznych. Dodać należy, że obecny dostęp do służby sędziowskiej odbywa się w oparciu o obiektywne i transparentne przesłanki, na czym zależało ministrowi sprawiedliwości. O tym dostępie decyduje wynik egzaminu sędziowskiego, a następnie jakość pracy na stanowisku asesora. Stanowisko asesora mają obsadzać osoby, które ukończyły w Szkole aplikację sędziowską. Powinno to gwarantować sprawowanie urzędu asesora tylko przez prawników, którzy mają odpowiednie przygotowanie, także praktyczne. Takie rozwiązanie było stosowane w Polsce przed 2007 r., funkcjonują też w innych państwach.
Są gotowi do jego objęcia?
Przeszli roczną aplikację ogólną, 30-miesięczne szkolenie połączone z praktykami w sądach podczas aplikacji sędziowskiej, zdali egzamin sędziowski i pracują na stanowiskach referendarzy sądowych, niektórzy już od października 2013 r. Świetnie ich oceniają przełożeni. Powinni już objąć urząd asesora, aby wykazać się nie tylko wiedzą i umiejętnościami, lecz i predyspozycjami do prowadzenia rozprawy sądowej i orzekania. Ich koledzy z aplikacji prokuratorskiej od 2013 r. występują na rozprawach w roli oskarżycieli publicznych i radzą sobie znakomicie.
Wielu sędziów starszego pokolenia, nie kwestionując merytorycznego przygotowania, uważa, że po aplikacji młodzi ludzie nie są na tyle sprawdzeni, by orzekać. Co pan na to?