Prof. Małgorzata Zaleska, dyrektor Instytutu Bankowości SGH: Kryzys to czas próby. Dojdzie do fuzji i restrukturyzacji banków

Kredytodawcy wciąż oferują klientom parasol, ale deszcz aktualnie jest tak obfity, że niektórym podmiotom nawet dobry parasol może nie pomóc – mówi prof. Małgorzata Zaleska, dyrektor Instytutu Bankowości Szkoły Głównej Handlowej.

Publikacja: 16.06.2020 21:00

Prof. Małgorzata Zaleska, dyrektor Instytutu Bankowości SGH: Kryzys to czas próby. Dojdzie do fuzji i restrukturyzacji banków

Foto: materiały prasowe

Pandemia przyniosła negatywne zjawiska dla dochodowości banków m.in. za sprawą cięcia stóp procentowych. Czy czeka nas wzrost opłat i prowizji, a może wręcz pobieranie opłat od dużych depozytów?

MAŁGORZATA ZALESKA: Najnowsze dane wskazują, że wynik finansowy polskiego sektora bankowego w kwietniu br., mimo iż wyniósł niespełna 940 mln zł, był o 1,27 mld zł wyższy od wyniku marcowego, kiedy to sektor poniósł stratę w wysokości ponad 330 mln zł. To nie oznacza, że sytuacja sektora radykalnie się poprawiła. W porównaniu bowiem z czterema pierwszymi miesiącami ubiegłego roku osiągnięty wynik jest niższy o prawie 44 proc. Biorąc zaś pod uwagę, że przychody z tytułu odsetek stanowią ok. 95 proc. całkowitych przychodów operacyjnych banków, tak istotna obniżka stóp procentowych NBP wymusza na bankach potrzebę poszukiwania nowych źródeł przychodów, np. poprzez wzrost opłat i prowizji.

Obserwując sytuację w zagranicznych sektorach bankowych, które od dawna funkcjonują w środowisku zerowych czy wręcz ujemnych stóp procentowych, nie wydaje się jednak, aby polskie banki w najbliższym czasie wprowadziły ujemne oprocentowanie nawet w odniesieniu do dużych depozytów.

Kolejny duży negatywny wpływ pandemii na banki objawi się we wzroście rezerw kredytowych. Czy realne jest ich nawet podwojenie, jak wskazują niektórzy bankowcy?

Wymogi kapitałowe oraz rezerwy na ryzyko kredytowe w bankach bezpośrednio zależą od sytuacji finansowej kredytobiorców. Z punktu widzenia bezpieczeństwa oraz wyników sektora bankowego kluczowe będzie nie tyle samo zwielokrotnienie kosztów ryzyka, ile czas, w którym się to dokona. Podobnie jak w przypadku samej pandemii koronawirusa najważniejsze jest, aby przyrost ryzyka nie był gwałtowny, lecz stopniowy, co pozwoli bankom w bezpieczny sposób zaabsorbować to ryzyko.

Banki komercyjne to przecież instytucje nastawione na zysk. Czy w obliczu podwyższonego ryzyka kredytowego i jednocześnie dużo niższej dochodowości banki spełnią pokładane w nich nadzieje i będą finansować gospodarkę w odpowiednim stopniu? Czy jest ryzyko, że aktualne stanie się powiedzenie, że bankowiec podaje parasol, gdy świeci słońce, i zabiera go, gdy pada deszcz?

Banki, tak jak każde inne przedsiębiorstwa, są nastawione na generowanie zysku swoim właścicielom. Równocześnie banki muszą w swoich działaniach ograniczać ryzyko do poziomu akceptowalnego przez wszystkich interesariuszy: właścicieli, deponentów oraz instytucje sieci bezpieczeństwa finansowego. Stąd też m.in. zaostrzają warunki przyznawania kredytów, co przy nadpłynności polskiego sektora bankowego jest wyzwaniem dla nich samych. Mówiąc inaczej: ograniczają akcję kredytową, mając nadmiar środków. Wracając zatem do przytoczonego powiedzenia, można stwierdzić, że banki cały czas oferują parasol, aczkolwiek deszcz aktualnie jest tak obfity, że niektórym podmiotom nawet dobry parasol może nie pomóc.

Może jednak rola banków w kredytowaniu gospodarki będzie teraz mniejsza niż zwykle, biorąc pod uwagę dużą skalę programów rządowych, które w sporym stopniu ograniczają popyt firm na kredyt?

Programy rządowe miały i mają przede wszystkim zapewnić płynność finansową przedsiębiorstwom dotkniętym skutkami pandemii i zapobiec gwałtownemu wzrostowi bezrobocia oraz powstaniu kosztów społecznych z tym związanych.

Rozwiązania te nie są jednak alternatywą dla długoterminowych kredytów inwestycyjnych. Rola banków w kredytowaniu gospodarki nie zmniejszy się, choć oczywiście przejściowo popyt na długoterminowe finansowanie istotnie zmaleje.

Analitycy szacują, że trzy cięcia stóp procentowych do 0,1 proc. z 1,5 proc. obniżą w tym i przyszłym roku zyski sektora po odpowiednio 20 proc. i 50 proc. Czy decyzja RPP o cięciu stóp, biorąc pod uwagę tak duże obniżenie rentowności polskich banków, była uzasadniona?

Ocena zasadności zmian stóp procentowych jakiegokolwiek banku centralnego jest zawsze trudna z uwagi na czas, który musi upłynąć, aby obniżka stóp – poprzez różne kanały transmisji monetarnej – wpłynęła na gospodarkę realną. To opóźnienie może wynieść nawet 12–15 miesięcy. A zatem dopiero po kilku miesiącach obowiązywania obniżonego poziomu stóp procentowych i obserwacji rozwoju pandemii oraz jej skutków można wiarygodnie mówić o terminach kolejnych decyzji RPP.

Trzeba jednak przyznać, że szybkość reakcji polskiego banku centralnego na pandemię zasługuje na uznanie. Wzorem innych banków centralnych NBP nie tylko obniżył stopy procentowe, co miało m.in. wymiar psychologiczny, ale też natychmiast wdrożył inne narzędzia pozwalające na niedopuszczenie do poważnych zawirowań w sektorze finansowym.

Jednak są też oszczędzający, którzy zaczynają wycofywać pieniądze ze względu na niskie stawki lokat i głęboko ujemne realne stopy procentowe. Na ile może to być niepokojące, biorąc pod uwagę, że część klientów może nie być gotowa na akceptację wyższego ryzyka niż lokata bankowa?

W czasie pandemii co do zasady spada apetyt na ryzyko. Paradoksalnie zatem pomimo symbolicznego czy nawet braku oprocentowania część społeczeństwa będzie preferować bezpieczne inwestycje. Zainteresowanie rynkiem nieruchomości właściwie potwierdza tę tezę. Nieruchomości w czasach kryzysów są bowiem traktowane jak bezpieczna lokata, aczkolwiek z uwagi na barierę wejścia – w postaci dużej ceny jednostkowej oraz małej płynności – nigdy nie będą one rzeczywistą alternatywą dla lokat bankowych.

Jak ocenia pani kondycję polskiego sektora bankowego? Czy nadchodzący spory spadek rentowności kapitałów własnych banków spowoduje, że należy liczyć się z dalszą konsolidacją, a może przybędzie upadłości albo regulator sięgnie częściej po przymusową restrukturyzację?

Sytuacja polskiego sektora bankowego jest dobra, aczkolwiek zróżnicowana. Z perspektywy systemowej sektor jest dobrze skapitalizowany, przed pandemią nie miał problemu złych kredytów, a zwrot na kapitale był satysfakcjonujący dla akcjonariuszy. Każdy kryzys zawsze staje się jednak swoistym czasem próby, z którego niektóre banki wyjdą wzmocnione, a inne będą musiały się połączyć z innymi podmiotami lub zostaną przejęte. Dotyczyć to będzie zarówno banków komercyjnych, jak i spółdzielczych, w odniesieniu do których w dłuższej perspektywie nasilą się procesy konsolidacyjne.

Z większą intensywnością będą też prowadzone procesy restrukturyzacji i przymusowej restrukturyzacji, które pozwolą schodzić bankom ze sceny bez istotnych zaburzeń dla deponentów. Procesy te będą jednak kosztowne i już teraz powinniśmy przygotować się do nich od strony finansowej oraz organizacyjnej.

CV

Małgorzata Zaleska jest profesorem nauk ekonomicznych, od czterech lat dyrektorem Instytutu Bankowości SGH. W latach 2009–2015 była członkiem zarządu Narodowego Banku Polskiego, w latach 2000–2002 członkiem Rady Giełdy Papierów Wartościowych, w latach 2016–2017 prezesem GPW. Przewodnicząca Komitetu Nauk o Finansach Polskiej Akademii Nauk i członek korespondent PAN.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10