Winne są niewystarczające płace w administracji terenowej. Tak wynika z uchwały podjętej na ostatnim posiedzeniu Rady Służby Publicznej. Wynagrodzenie z wszystkimi dodatkami w administracji terenowej w zeszłym roku wyniosło 4421 zł brutto i było niższe od przeciętnej pensji w całej służbie cywilnej (5863 zł), a także od wynagrodzenia w gospodarce narodowej (4585 zł brutto).
W rezultacie np. w granicznych inspektoratach weterynarii średnia liczba kandydatów na miejsce podczas rekrutacji wynosi... 1, a tylko 30 proc. naborów zakończonych jest zatrudnieniem kandydata.
Brak kontrkandydatów
– Zgodnie z prawem nabór do służby cywilnej powinien mieć charakter otwarty, jawny i konkurencyjny. Trudno mówić o konkurencyjności, jeśli w rekrutacji bierze udział jeden kandydat – komentuje prof. Jakub Stelina z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego. I dodaje, że obecnie podaż pracy na rynku przewyższa popyt. Jeżeli pensje są niezadowalające, stabilność i pewność pracy w administracji oraz jej prestiż stają się mniej ważne.
Tragicznie z obsadą stanowisk jest też w urzędach wojewódzkich. Tam niemal co piąte stanowisko pracy jest wolne (szacowany udział wakatów wynosi 19 proc.).
Z roku na rok liczba kandydatów do pracy w służbie cywilnej spada. W 2013 r. o etat w urzędzie wojewódzkim w naborze walczyły średnio 32 osoby. W 2016 r. o pracę przeciętnie starało się 13 osób, a w zeszłym roku – tylko 7. W 2013 r. o pracę w wojewódzkiej administracji zespolonej starały się średnio 34 osoby. W 2016 r. o miejsce walczyło 11 osób, a w zeszłym roku – zaledwie 6. Ogromny spadek zainteresowania dotyczy także powiatowej administracji zespolonej. W 2013 r. o etat starało się średnio aż 48 osób. W 2016 r. o miejsce walczyło 14 osób, a w zeszłym roku – zaledwie 10.
Przeszkoda z procedur
Szef służby cywilnej w swoim corocznym sprawozdaniu krytykuje czasochłonne procedury rekrutacyjne, które ponoć działają demotywująco. Zniechęcają zarówno kandydatów, jak i urzędników zatrudnionych w komórkach kadrowych.