- Wiedziałam, że Gerhard Richter jest wybitnym artystą. Jego twórczość jest związana ze zbiorem różnego rodzaju "obrazów" fotograficznych - mówi Milada Ślizińska. -No i to bardzo ważny artysta II połowy XX wieku - z niemieckich bodaj najważniejszy. Kiedy pracowałam nad jego wystawą był już znany i uznany, tyle że nie w Polsce, chociaż cieszące się dużym zainteresowaniem prace Wilhelma Sasnala wyraźnie do jego twórczości nawiązywały. A u nas działa mechanizm - musi być o artyście głośno, aby widzowie przychodzili, czyli najlepiej, żeby był gwiazdą tzw. światowego formatu Oczywiście Richter był taką gwiazdą, w Polsce jednak mało kto znał jego twórczość. Zebrałam na tę wystawę 700 tysięcy złotych - wtedy to było naprawdę dużo, chociaż moi koledzy na Zachodzie uważali, że to niewiele. Transport jego prac wymagał nie tylko klimatyzowanego samochodu renomowanej europejskiej firmy zajmującej się przewozem dzieł sztuki, ale też każdy obraz musiał mieć specjalnie zbudowaną na jego wymiar klimatyzowaną skrzynię do transportu. Ubezpieczenie było wysokie. Poza tym postanowiliśmy wydać katalog Atlasu zawierający całość dzieła na tamtym etapie, czyli wszystkie 733 tablice. Sądziłam, że wystawę do Zamku Ujazdowskiego obejrzy co najmniej 40 tysięcy widzów (na wcześniejszej wystawie Nan Goldin było ich 90 tysięcy), ale przyszło o wiele mniej - około 6 tysięcy. Dwa lata później na londyńskiej prezentacji Richtera były tłumy.
Wystawa w CSW prezentowała cały Atlas - artystyczny notatnik Richtera, który powstaje nieprzerwanie od 1962 roku i jest jednym z najważniejszych "dzieł w procesie" II poł. XX wieku Artysta umieszcza w nim zarówno zdjęcia swoje jak i znalezione, tak rodzinne, jak i wycinane z gazet i czasopism, fotografie "średnich reporterów," ale też zwykłe zdjęcia amatorskie - "ikony codzienności", rysunki, szkice, projekty oraz fragmenty własnych, pociętych obrazów. W oparciu o te materiały Richter namalował większą część swoich obrazów - wiele z nich znalazło się na warszawskiej wystawie.
- Richter pracował krótko w laboratorium fotograficznym i wtedy zainteresował się powstającą codziennie nieprzebraną masą zdjęć, na początku czarno białych, ale później też barwnych. Nigdy nie zbierał zdjęć wielkich fotografów – wyjaśnia Milada Ślizińska. - Kiedy u niego byłam ważnym wydarzeniem była dla niego wojna na Bliskim Wschodzie i w związku z nią wykonał kolejną część Atlasu ze swojego pociętego abstrakcyjnego obrazu i tekstu z gazety. Każdego dnia dodawał fragment. W Atlasie zawarta jest historia zapisana w zdjęciach. Ta praca, należąca do kolekcji Stadtlische Galerie im Lenbachhaus w Monachium jest bardzo rzadko wypożyczana, ponieważ barwne fotografie zmieniają kolory pod wpływem światła i w rezultacie ulegają entropii. Ciekawe, że obecny właściciel Atlasu zawarł z artystą umowę na mocy której trafiają do niego kolejne, powstające na bieżąco karty. Jeszcze większym wyzwaniem okazało się dla nas wypożyczenie obrazów. Pisałam do wielu muzeów, negocjując z trudem każdy obraz. Ważny londyński galerzysta odmówił mi tłumacząc, że Polska jest zbyt niepewnym krajem, by wypożyczał pracę artysty takiego formatu.
Gerhard Richter rzadko udziela wywiadów, unika też publiczności i mikrofonów. Jednak w 2011 roku dokumentalistka Corrina Belz zrealizowała o nim dokument „Gerhard Richter – painting”. Towarzyszyła artyście z kamerą przez wiele miesięcy w jego atelier w Hanewaldzie. Na jej pytania odpowiadał jedynie monosylabami unikając interpretacji swoich prac. Milada Ślizińska spotkała się artystą raz w jego domu pod Kolonią.