W poniedziałek pracownicy sądów rozpoczęli protest. Część nie poszła do pracy, lecz na L4. Protest ma potrwać do 21 grudnia.
We wtorek "Solidarność" Pracowników Sądownictwa wystosowała apel do premiera Mateusza Morawieckiego.
Przypomina w nim, iż od wielu lat zwraca uwagę na tragiczną sytuację płacową pracowników polskich sądów powszechnych: "Kilkukrotnie kierowaliśmy do Pana pisma w tej sprawie, także wówczas gdy pełnił Pan funkcję Ministra Finansów (...) W treści pism i analizy informowaliśmy Pana o tym, że 95% pracowników sądów, z wyłączeniem sędziów, asesorów, referendarzy i kuratorów sądowych zarabia mniej niż 2 853,95 zł netto, w tym 20% otrzymuje wynagrodzenie zasadnicze maksymalnie do kwoty 1 808,10 zł netto. I tak: asystenci sędziów, którzy są wykwalifikowanymi prawnikami, osiągają wynagrodzenie zasadnicze na poziomie pomiędzy 1 808,88 zł a 2 853,96 zł netto, natomiast kwoty wynagrodzenia zasadniczego 1 808,10 zł netto nie przekracza 14% urzędników sądowych oraz 90% innych pracowników tzw. obsługi."
"Solidarność" wskazuje, że z publicznych wypowiedzi premiera Morawieckiego wynika, że polskie sądownictwo jest niezwykle kosztowne dla Skarbu Państwa. - Stwierdzenie, że w Polsce wydaje się na sądownictwo najwięcej w Europie, zawiera skrajne uproszczenie, które nie bierze pod uwagę różnic w systemach prawnych, procedurze sądowej, nieustannego wzrostu wpływu spraw oraz galopującej legislacji, która powoduje ciągły wzrost ilości obowiązków pracowników sądów i prokuratury. Jest to bardzo krzywdzące dla osób tam zatrudnionych. Proszę się więc nie dziwić, że przepracowani i bardzo mało zarabiający pracownicy sądów, wiedząc dobrze, ile zarabiają, ile mają pracy i jak wypowiada się w mediach Premier na ich temat, są rozgoryczeni takim traktowaniem w stosunku do innych grup zawodowych - czytamy w apelu.
"Solidarność" Pracowników Sądownictwa stwierdza dalej, że brak reakcji na apele, informacje, prośby o spotkanie świadczą o tym, że pracownicy wymiaru sprawiedliwości nie są dla premiera ważni. - Uważamy, że to Pan ponosi odpowiedzialność za obecną sytuację w sądownictwie, doprowadzenie do skrajnych reakcji i nieprzewidzianych prawem działań ze strony pracowników, aby zwrócić uwagę na swoją dramatyczną sytuację - pisze "S".