Zobacz także:
Sędzia Leszek Mazur nowym przewodniczącym KRS
"Rzeczpospolita": Proces wyboru nowych sędziów-członków Rady wkroczył w kolejną fazę. Kandydaci zostali zweryfikowani, teraz czekają na poparcie polityków. Co zdecydowało o tym, że pan postanowił wystartować w wyborach?
Leszek Mazur: Powód był oczywisty. Mam świadomość, podobnie zresztą jak spora grupa sędziów, że zmiany w sądownictwie są konieczne. Rysujący się bojkot ze strony środowiska groził jednak, że jeśli nowej Rady nie uda się wybrać, to nie zostaną one wprowadzone. Zagrożenie było więc takie, że niezadowolenie 80 proc. społeczeństwa spadnie na nas – sędziów. A przecież my także czekamy na zmiany. Na nowe etaty, zmniejszenie kognicji itd.
Czyli w pana przypadku zdecydowała odpowiedzialność?
Była to przemyślana, odpowiedzialna decyzja. Zdecydowała może też przekora, sprzeciwienie się takiemu narzucaniu stanowiska przez część środowiska. Nie zgadzam się, że wszyscy sędziowie są przeciwni zmianom i nowej Radzie. Wystarczy wyjechać w Polskę i posłuchać, co mówią sędziowie. U nas obraz protestów i bojkotów jest zupełnie inny. Sędziowie, głównie sądów rejonowych, zwłaszcza na Śląsku, uważają, że te spory to kwestia drugorzędna. Oni chcą powołania nowej KRS i wprowadzenia zmian, na które czekają.