Adwokatura zabiera głos ws. wyroku TK
Złamany kompromis
Adwokatura nie wchodzi do polityki. To polityka wchodzi do wymiaru sprawiedliwości. Politycy partii rządzącej, którzy są przeciwni tzw. „kompromisowi aborcyjnemu", czyli przepisowi ustawy z 7 stycznia 1993 r. „o planowaniu rodziny..." zezwalającemu na przerywanie ciąży z powodu dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, mogli – mając większość sejmową – wykorzystać proces legislacyjny i dokonać zmian ustawowych. Wymagałoby to jednak zmierzenia się także z własnymi wyborcami. Wybrali zatem inny, z ich politycznego punktu widzenia wygodniejszy sposób załatwienia sprawy o ogromnej doniosłości społecznej, budzącej od zawsze emocje i wymagającej wysłuchania społeczeństwa, np. w referendum. Uciekli z tą sprawą z parlamentu do Trybunału Konstytucyjnego.
Adwokatura nie mogła milczeć i udawać, że nic złego się nie stało, bo choć formalnie wniosek do TK mógł być złożony, to jednak jego złożenie było nadużyciem prawa. Nie można było stać z boku także dlatego, że od 2016 r. znacząca większość prawników, przedstawicieli praktyki i nauki prawa uważa, że niektóre z dokonywanych zmian personalnych w Trybunale Konstytucyjnym (chodzi m.in. o tzw. dublerów, choć nie tylko) są niezgodne z prawem i czynią prawnie wątpliwymi wydawane tam orzeczenia.
Nie można milczeć
Apolityczna adwokatura nie może także milczeć w sprawie sędziego Igora Tulei, ubiegłorocznego laureata nagrody im. adw. Edwarda Wende. Głos adwokatury w tej sprawie nie jest głosem politycznym, lecz głosem w obronie niezawisłości sędziowskiej. Uchylenia immunitetu sędziemu Tulei nie da się obronić. Po pierwsze dlatego, że orzekła o tym Izba Dyscyplinarna w Sądzie Najwyższym, której działalność została zawieszona 8 kwietnia tego roku postanowieniem Wielkiej Izby Trybunału Sprawiedliwości UE. Argument przedstawicieli rządzących, że postanowienie TSUE odnosi się wyłącznie do postępowań dyscyplinarnych, sprawa sędziego Tulei należy zaś do innej kategorii – uchylenia immunitetu – jest sprzeczny z regułą interpretacyjną a fortiori. Skoro postanowienie TSUE zakazuje Izbie Dyscyplinarnej prowadzenia spraw dyscyplinarnych, to tym bardziej nie wolno prowadzić w tej Izbie spraw o uchylenie immunitetu sędziego w celu postawienia zarzutów karnych. Przesłanką do zawieszenia przez TSUE działalności Izby w sprawach dyscyplinarnych było stwierdzenie braku jej niezależności i bezstronności, a skoro tak, to nie może ona orzekać w żadnej innej sprawie. Po drugie, powodem wniosku prokuratury było postępowanie karne w sprawie obrad Sejmu w Sali Kolumnowej z 16 grudnia 2016 r. Sędzia Tuleya, zgodnie z kodeksem postępowania karnego, zezwolił mediom na rejestrację ustnego uzasadnienia postanowienia sądu. Czyli sędzia ma mieć postawiony zarzut za działania zgodne z prawem, tyle że w bardzo niewygodnej dla rządzących sprawie. Na tamtym posiedzeniu sądu była obecna prokurator, która nie przeciwstawiała się decyzji sędziego o wpuszczeniu mediów. Tak jak absurdalne byłoby stawianie zarzutów prokurator za pomocnictwo w przekroczeniu uprawnień przez sędziego, tak samo absurdalne jest samo myślenie o zarzutach karnych wobec tego sędziego.
Odchodzimy od standardów
„Orzeczenie Izby Dyscyplinarnej polskiego Sądu Najwyższego w sprawie sędziego Igora Tulei pokazuje, jak bardzo Polska oddaliła się od prawno-państwowych standardów Unii Europejskiej" – czytamy w oświadczeniu szefa Niemieckiego Związku Sędziów Svena Rebehna. Czyżby i sędziowie niemieccy mylili się w ocenie sytuacji i wdawali się w politykę?
Adwokatura, niezależnie od poglądów politycznych poszczególnych adwokatów, pluralistyczna politycznie, od zawsze miała wpisaną w swoją istotę ochronę praw jednostki. Taka była adwokatura okresu dwudziestolecia międzywojennego, kiedy stawała w obronie nauczycieli prześladowanych przez władze sanacyjne za strajki, osób zatrzymanych po krakowskich protestach Centrolewu, za manifestacje chłopskie na polskiej wsi, ludzi więzionych i torturowanych w Berezie i tych sądzonych w procesie brzeskim. Okres stanu wojennego w latach 80. ubiegłego wieku to także adwokatura broniąca praw obywatelskich gwałconych przez reżim. Z takich działań naszych poprzedników bierzemy dziś przykład, stając w obronie ludzi, którzy w sporze z władzą są na słabszej pozycji i których prawa obywatelskie są wystawione na szwank. Sympatie polityczne adwokatów nie mogą mieć i nie mają wpływu na nasz adwokacki stosunek do postępowania polityków zagrażającego prawom obywatelskim. Bo prawa i wolności obywatelskie nie mają żadnej barwy politycznej.