Zbigniew Ćwiąkalski: Nowela kodeksu karnego to bubel prawny

Nowela kodeksu karnego to bubel prawny – mówi Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości.

Aktualizacja: 02.06.2019 12:01 Publikacja: 02.06.2019 07:54

Zbigniew Ćwiąkalski: Nowela kodeksu karnego to bubel prawny

Foto: Rzeczpospolita, Sławomir Mielnik

Zmiany w kodeksie karnym będące następstwem emisji filmu braci Sekielskich „Tylko nie mówi nikomu" przeszły przez rząd i Sejm jak burza. Jest pan zaskoczony?

Nie jestem. Tak się po prostu dzieje. W przypadku zmian w kodeksie karnym mamy do czynienia z populizmem prawniczym. Co to oznacza? Kiedy tylko zostanie ujawniona jakaś afera, natychmiast dochodzi do zaostrzania kar. Czasem tylko za ten konkretny rodzaj przestępstwa, a czasem za wszystkie.

Czytaj także: Destrukcyjne zmiany w prawie pod pretekstem walki z pedofilią

A tempo prac pana zaskoczyło?

W zasadzie można się było takiego spodziewać. Chodziło przecież o to, żeby pokazać społeczeństwu, jak władza jest szybka i skuteczna. Nieważne, że łamie się przy tym regulamin Sejmu, nie daje się szansy na zapoznanie się z propozycjami, nie słucha opinii ekspertów. W tym przypadku – i nie mam najmniejszych wątpliwości, że tak właśnie jest – rządzący chcieli pokazać, że są za zaostrzeniem kar, i to obojętnie czy ma ono sens czy nie. To się świetnie sprzedaje w opinii publicznej.

A czy kodeks karny nie jest zbyt często nowelizowany?

To jest poważny problem ostatnich lat. Już do 2015 r. był zmieniany ponad 60 razy. To, co dzieje się teraz, to już jest biegunka nowelizacyjna. Wydawcy publikacji prawnych skarżą się, że nie nadążają z wypuszczaniem na rynek aktualnych wydań kodeksu karnego. Prokuratorzy i sędziowie nie wiedzą często, jaka wersja kodeksu w danej chwili obowiązuje. Zdarza się, że w trakcie prowadzenia jednej sprawy napotykamy trzy wersje kodeksu.

Takie częste zmiany sprzyjają błędom?

Oczywiście, że tak. I to na każdym etapie. Proszę spojrzeć, ile błędów popełnił PiS, przygotowując ostatnią nowelę. Niestety tempo i zakres prac, jakie obrali rządzący, nie pozwoliło na ich wyłapanie przed uchwaleniem. Ostatecznie ratowali się Senatem. Jak zwykle okazało się, że nie ma czasu na przyzwoite opracowanie ustawy, bo ważniejsza była walka polityczna i nabicie punktów procentowych przed wyborami. To smutne dla mnie, prawnika.

Dlaczego tak się dzieje?

Rządzący uważają, że nic tak świetnie się nie sprzeda jak hasło: będzie surowiej dla przestępców. A przecież każdy z nas chciałby się czuć bezpiecznie. Wiele osób nie rozumie jednak, że to tylko puste słowa, chwyt niemal reklamowy. I pojawia się najczęściej wówczas, kiedy chodzi o punkty procentowe. Tak było i tym razem. W sytuacji gdy opozycja depcze po piętach, władza tuż przed wyborami potrzebowała dodatkowych głosów jak kania dżdżu.

Podoba się panu wprowadzenie do kodeksu karnego nowej kary: 30 lat pozbawienia wolności?

Nie podoba mi się. Nawet w projekcie przygotowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości, który leżał od stycznia tego roku w Rządowym Centrum Legislacyjnym, zapisana była kara 20 lat pozbawienia wolności. Potem wyemitowano film, głos zabrał prezes, który rzucił 30 lat pozbawienia wolności, i ono też dopisano do projektu. Tu nie chodzi o żadną politykę karną. To zwykłe przelicytowywanie się. Równie dobrze można by było zapisać 50 lat czy nawet 80.

Jej zwolennicy twierdzą, że sędziowie w wyrokach będą mogli bardziej elastycznie podejść do kary. Bywa przecież, że w opinii sądu sprawca zasługuje na więcej niż 15 lat, ale na mniej niż 25 lat pozbawienia wolności. Dziś sąd ma związane ręce. Musi wybrać mniejsze zło. Po zmianach będzie mógł orzec np. 19 lat więzienia.

Sędziowie nie będą mieć łatwiej. W zmienionym artykule, który mówi o dyrektywach kary, skreślono wychowawczą rolę kary. Widać więc jak na dłoni, że nie chodzi już o wychowanie, tylko o czystą represję.

A jak pan ocenia wprowadzenie kary bezwzględnego dożywocia?

Źle. Powstaje pytanie, czy jest to w ogóle rozwiązanie konstytucyjne. Sprawca skazany na bezwzględne dożywocie może czuć się w więzieniu bezkarny – może zrobić wszystko, zabić strażnika czy współwięźnia, bo przecież i tak nie pogorszy już swojej sytuacji. W ślad za taką zmianą powinny pójść zmiany dotyczące więziennictwa. Trzeba ludziom pracującym w kryminałach i przebywającym w nich zapewnić większe bezpieczeństwo. Skoro bowiem mamy już taki przepis, to musimy się liczyć z tym, że jakiś sąd sięgnie po taką karę. Nie możemy być zaskoczeni.

Dużo mówi się ostatnio, trwa nawet w pewnym sensie licytacja, co jest ważniejsze: nieuchronność kary czy jej surowość?

Zdecydowanie nieuchronność. Gdyby decydowała surowość, to w krajach o ustrojach autorytarnych, w których władca robi to, co chce, przestępczości w ogóle by nie było. A przecież tak nie jest. Sprawca w momencie popełniania przestępstwa nie myśli o zagrożeniu, jakie jest za dany konkretny czyn. Nie idzie na napad na bank z kodeksem karnym w ręku. Ba, on jest wręcz przekonany, że nikt go nie złapie i z pewnością uniknie kary. Przecież gdyby wiedział, że zostanie złapany, na pewno by przestępstwa nie popełnił.

Przy okazji ostatniej nowelizacji kodeksu karnego dużo mówiło się o tym, że PiS pod płaszczykiem walki z pedofilią bezrefleksyjnie przeorał kodeks karny, że zrobił wiele złego... Zgadza się pan z tym?

W pełni się z tym zgadzam. W tych ostatnich zmianach nie ma żadnej filozofii karania, żadnych proporcji, żadnej naukowej analizy czy dyskusji w Sejmie. Nie jestem pierwszy, który to powie, ale powiedzieć muszę: to bubel prawny.

Opinie Prawne
Pietryga: Czy pięciominutowy „comeback” Ryszarda Kalisza zagrozi demokracji?
Opinie Prawne
Kappes, Skrzydło: Neosędziowie SN mieliby orzekać o ważności wyborów? Naprawdę?
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Konkurs na właściwego rabina
Opinie Prawne
Paweł Rochowicz: Walka z szarą strefą. Władza tworzy patologie, by je potem zwalczać
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Ryzykowna woltyżerka słowna przewodniczącego PKW
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10