Zmiany w kodeksie karnym będące następstwem emisji filmu braci Sekielskich „Tylko nie mówi nikomu" przeszły przez rząd i Sejm jak burza. Jest pan zaskoczony?
Nie jestem. Tak się po prostu dzieje. W przypadku zmian w kodeksie karnym mamy do czynienia z populizmem prawniczym. Co to oznacza? Kiedy tylko zostanie ujawniona jakaś afera, natychmiast dochodzi do zaostrzania kar. Czasem tylko za ten konkretny rodzaj przestępstwa, a czasem za wszystkie.
Czytaj także: Destrukcyjne zmiany w prawie pod pretekstem walki z pedofilią
A tempo prac pana zaskoczyło?
W zasadzie można się było takiego spodziewać. Chodziło przecież o to, żeby pokazać społeczeństwu, jak władza jest szybka i skuteczna. Nieważne, że łamie się przy tym regulamin Sejmu, nie daje się szansy na zapoznanie się z propozycjami, nie słucha opinii ekspertów. W tym przypadku – i nie mam najmniejszych wątpliwości, że tak właśnie jest – rządzący chcieli pokazać, że są za zaostrzeniem kar, i to obojętnie czy ma ono sens czy nie. To się świetnie sprzedaje w opinii publicznej.